czwartek, 3 grudnia 2015

4: #crap

Daisy nie zamierzała odkładać mojej metamorfozy. Ubzdurała sobie, że potrzebuję urodowej przemiany, toteż bezzwłocznie się za to zabrała. Mimo wczesnej dla niej pory, szybko się zebrała i przyszła do mnie. Od razu zauważyła, że nie pałałam entuzjazmem, a wręcz raziła ode mnie niechęć.
– Wiesz od czego musisz zacząć? – zapytała na przywitanie. – Od zmiany tej okropnie ponurej miny!
Spojrzałam w lustro, wiszące na ścianie w przedpokoju i faktycznie przeraziłam się własnego odbicia. Potargane włosy, blada twarz i ciemne cienie pod oczami, a do tego usta wykrzywione w grymasie. Nic dziwnego, że żaden chłopak się mną nie interesował, skoro wyglądałam tak, jak wyglądałam. Naprawdę chciałam zmienić swój wyraz twarzy, lecz gdy nie miałam to tego żadnej motywacji, było to dość trudne.
– No nieważne, jeszcze nad tym popracujemy – podsumowała Daisy i popchnęła mnie w stronę mojego pokoju.
Zauważyłam, że trzymała w ręku mały, biały kuferek, w którym miała kosmetyki. Na samą myśl o makijażu robiło mi się niedobrze, ale postanowiłam, że tego jednego dnia wytrzymam wszystkie cierpienia i ruszę naprzód.
– Dai... nie wiem czy to dobry pomysł. – Wciąż towarzyszyły mi wątpliwości.
– Mój najdroższy kwiatuszku, usiądź sobie i nie myśl o niczym. Wierz mi, że ja się tobą zajmę i jeszcze będziesz mi dziękować. – Ona w przeciwieństwie do mnie była pełna zapału. – Że też wcześniej się za to nie zabrałam... – Dodała ściszonym głosem, jakby mówiła sama do siebie.
Usiadłam na krześle przy biurku i zaczęłam się przyglądać swojemu odbiciu w lustrze, które postawiłam na blacie. Przyjaciółka zaczęła od rozczesania moich włosów, bo najwyraźniej nie mogła patrzeć na to, co miałam na głowie. Bardziej przypominało to mop, niż włosy.
Każdy ruch wykonywała z największą dokładnością i do tego robiła to nadzwyczaj delikatnie. Widziałam skupienie na jej twarzy; wyraźnie była pochłonięta tym, co kochała najbardziej. Niewątpliwie znała się na rzeczy, gdyż jej makijaż i fryzura zawsze wyglądały bezbłędnie.
– Spójrz na siebie – powiedziała po chwili milczenia, gładząc ciemne, świeżo rozczesane pasma. – Masz śliczne włosy, a zawsze spinasz je w niskiego kucyka. Niejedna dziewczyna marzy o tak długich włosach.
Faktycznie, moje włosy sięgały pępka.
– Ale są takie nudne – odparłam. – Nijakie.
– Bo nic z nimi nie robisz! Dziś zostawisz rozpuszczone.
Ten pomysł wcale mi się nie spodobał. Nie lubiłam gdy coś wpadało mi na twarz lub, co gorsza, do ust. Nie ukrywałam mojej niechęci, ale Daisy to zignorowała i nie dała mi nawet prawa głosu. Jak gdyby nigdy nic, otworzyła swój magiczny kuferek i zaczęła go przegrzebywać w poszukiwaniu jakiegoś kosmetyku. Po krótkiej chwili, wyciągnęła małą buteleczkę, wypełnioną czymś cielistym. Przypuszczałam, że był to podkład, choć nie miałam pewności z racji tego, że kompletnie się na tym nie znałam.
– Zamknij oczy i spróbuj się zrelaksować – poleciła spokojnym głosem.
Wykonałam jej polecenie, po czym westchnęłam ciężko. Takiego typu sprawy zupełnie do mnie nie pasowały, przez co czułam się jakbym robiła coś niezgodnego z prawem. Rudowłosa mazała moją twarz różnymi kosmetykami, a ja za wszelką cenę próbowałam wyłączyć myśli choć na chwilę, lecz niestety było to awykonalne.
Zazwyczaj myślałam o Harrym i o jego perfekcyjnym ciele, ale tym razem pojawił mi się w głowie obraz Nialla. Bezustannie zastanawiałam się nad tym, co chciał mi powiedzieć, kiedy ostatnio się widzieliśmy. Musiało to być coś ważnego, skoro nie mógł mi tego przekazać SMSem. Może nawet było to baaardzo ważne, bo przecież przyszedł w środku nocy pod mój dom.
Z Niallem zawsze miałam dobre kontakty, bo w końcu znaliśmy się od dziecka, przez to, że nasze mamy są przyjaciółkami z liceum. Wiedziałam o nim wszystko, a on wiedział wszystko o mnie, dlatego tak bardzo zdziwiło mnie jego ostatnie zachowanie. Zastanawiałam się czy owa sprawa, o której chciał mnie powiadomić, mogła mieć coś wspólnego z Harrym...
– Ała! – syknęłam, czując ukłucie w łuku brwiowym. – Co ty wyprawiasz?
– Reguluję ci brwi.
– To boli. Mogłaś mnie uprzedzić.
Dziewczyna zachichotała, po czym wróciła do swojej pracy.
– Przeżyjesz – zapewniła mnie, choć wcale nie przekonała. – Możesz wrócić do rozmyślania o tyłku Harry'ego.
Wydęłam usta.
– Myślisz, że nie mam o czym myśleć?
– Tak, tak właśnie myślę – zażartowała, na co ja tylko westchnęłam.
– Właściwie to mam o czym myśleć. Mówiłam ci rano.
Chciałam porozmawiać z przyjaciółką o Niallu, o jego nocnej wizycie i niecodziennym zachowaniu. Niestety, ona natychmiast chciała zmienić temat, co było do niej zupełnie niepodobne. Zawsze lubiła dyskutować, a o chłopakach nadzwyczaj chętnie.
– Po co o tym rozprawiać? – zapytała wyraźnie zmieszana. – Jakby tak bardzo chciał z tobą porozmawiać to rano by się odezwał.
Miała rację. Odkąd widzieliśmy się w nocy, nie dawał żadnego znaku życia.
– Może i tak...
Już więcej o tym nie mówiłyśmy, przez co ogarnął mnie smutek, choć nie dawałam tego po sobie poznać. Swoją dalszą pracę, Daisy wykonywała w milczeniu. Tylko co jakiś czas prosiła, żebym otworzyła oczy lub je zamknęła, gdyż zajmowała się ich malowaniem. Następnie, przeszła do ust, na które nałożyła pomadkę w dość ciemnym, różowym kolorze. Nie umiałam sobie wyobrazić siebie w makijażu, a przez cały zabieg Daisy nie pozwalała mi patrzeć w lustro. Kiedy pozwoliła mi na dobre otworzyć oczy, wiedziałam, że moje cierpienie zbliżało się do końca.
– Skoro nie lubisz mieć nic na twarzy, mogę coś na to zaradzić.
Skinęłam głową, zgadzając się. Zaczęła splatać kosmyki moich włosów z dwóch stron, opadające mi na policzki. W ten sposób powstały dwa warkoczyki, oplatające moją głowę i zbiegające się z tyłu. Twarz wreszcie była wolna, a jednocześnie reszta długich włosów opadała swobodnie.
Przyjaciółka ugryzła się w wargę, wyraźnie zadowolona z efektu swojej pracy. Jej oczy zabłysnęły w ekscytacji, która przyprawiła mnie o blady uśmiech. Skoro według niej wyglądałam ładnie to faktycznie mogło być całkiem nieźle. Już chciałam się obrócić, żeby spojrzeć w lustro, ale dziewczyna w ostatniej chwili mnie powstrzymała.
– Halo! Najpierw się przebierz z tych łachmanów. – Zlustrowała mnie i skrzywiła na widok mojej piżamy z motywem śpiącej krowy. – W tym stroju zniszczysz cały efekt.
Wedle jej życzenia, zaczęłam się przebierać.
– Tylko znajdź coś w miarę ładnego – dodała.
Otworzyłam pierwszą szufladę w swojej komodzie, gdzie miałam poukładane wszystkie koszulki. Większość z nich miała na sobie logo zespołu i bardziej przypominały worki na śmieci, niż bluzki. Przegrzebałam się do samego dna szuflady, aż moim oczom ukazał się materiał w czarno-białe paseczki. Była to obcisła bluzeczka z wysokim dekoltem i rękawami do łokcia. Dostałam ją w prezencie od rudowłosej, a nigdy jej nie ubierałam, gdyż była bardzo krótka i sięgała zaledwie do pępka.
– Ooo, co ja widzę – powiedziała Daisy. – Nigdy cię w niej nie widziałam.
– Ale ona jest taka krótka...
– Więc załóż spodnie z wyższym stanem.
Było to tak oczywiste rozwiązanie, zwłaszcza że miałam takie spodnie. Były czarne i obcisłe, ale jak najbardziej pasowały do górnej części stroju. Chwilę się z nimi siłowałam, żeby wcisnąć w nie nogi, aż wreszcie się udało i Daisy stwierdziła, że jestem gotowa.
– Możesz spojrzeć w lustro.
W moim pokoju stało większe lustro, niż to które leżało na biurku. Obróciłam się w stronę tego powieszonego na ścianie, gdyż w nim mogłam zobaczyć siebie od stóp, aż po czubek głowy. Przez cały proces mojej metamorfozy byłam nastawiona negatywnie, ale gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie, poczułam nagły przypływ ciepła. Nie wyglądałam jak ja, tylko jak zupełnie obca osoba i na dodatek... całkiem ładna dziewczyna. Patrzyłam tak na siebie z rozdziawionymi ustami, dopóki Daisy nie zaczęła chichotać.
– Mówiłam ci, że jak się postarasz to potrafisz wyglądać pięknie – powiedziała.
Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa, więc po prostu uściskałam przyjaciółkę. Wykonała świetną robotę, choć byłam święcie przekonana, że niemożliwe jest, żebym wyglądała jak człowiek.
– Dziękuję – wyszeptałam wreszcie. – Dzięki tobie czuję się piękna.
– Teraz trzeba znaleźć Harry'ego.
Zaczęłam się śmiać, ale widząc poważną minę dziewczyny, zdałam sobie sprawę, że wcale nie żartowała. Radość nagle została zastąpiona przerażeniem. Nie zdążyłam się nacieszyć moim nowym wyglądem, a ona od razu chciała mnie rzucić na głęboką wodę. Jeśli myślała, że jak na zawołanie zostanę mistrzynią podrywu to grubo się myliła. Poza tym, nie miałam pojęcia gdzie mogłabym znaleźć mojego lubego.
– Zadzwonię do Nialla – oznajmiła Daisy.
– Co? Po co?
– W sobotę rano lubi pograć w piłkę. Może gra z Harrym.
Byłam wdzięczna, że miałam taką inteligentną przyjaciółkę, bo nie wiem czy sama kiedyś wpadłabym na coś takiego. Tak jak powiedziała, tak zrobiła, a już po kilku minutach szłyśmy w stronę pobliskiego boiska.


Całe szczęście, że wciąż miałam na sobie moje stare, czarne trampki, bo bez nich czułabym się jak kompletne dziwadło. Szłam dwa kroki za Daisy, ukrywając się za jej ramieniem, niczym wystraszone dziecko, chowające się za spódnicą mamy. Weszłyśmy na trybuny, z których bardzo dobrze było widać grających w piłkę. Natychmiast zauważyłam Harry'ego, a dopiero po chwili zaczęłam szukać wzrokiem Nialla. Najpierw musiałam się przyjrzeć ukochanemu, a wyglądał jak zawsze perfekcyjnie. Miał na sobie luźną, białą koszulkę i sportowe spodenki, odkrywające jego umięśnione łydki. Wyglądał jakby wyszedł spod dłuta Michała Anioła – idealny, bez skazy.
Oczywiście nie umknęłyśmy uwadze chłopaków, choć pierwszy spojrzał na nas Niall. Gdy zaczął do nas machać, w panice zakryłam twarz włosami, jeszcze bliżej przysuwając się do Daisy. Czułam się nieswojo i bałam się reakcji kogokolwiek.
– Uspokój się, Lia – usłyszałam. – Wyglądasz pięknie i nie bój się tego pokazać światu.
Odmachała blondynowi i zaczęła go nawoływać:
– Niall! Chodź tu!
Mój oddech przyspieszył z nerwów, a chłopak był coraz bliżej nas. Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie na trybunach, więc byłyśmy zaledwie półtora metra nad boiskiem. Miałam ochotę uciec na najwyższe ławki, żeby tylko nikt nie musiał na mnie patrzeć.
Daisy podeszła do barierki i wyciągnęła ręce w dół, a gdy Niall był już dostatecznie blisko, złapał ją za dłonie. Uśmiechali się do siebie, w czasie kiedy mogłam cieszyć się faktem, że nie zwracali na mnie szczególnej uwagi.
– Kogo tam ukrywasz? – zapytał chłopak, na co wzdrygnęłam się nerwowo.
– No pokaż się koledze! – zachęcała mnie Daisy; chichotała.
Dobra, raz się żyje. Wzięłam głęboki wdech i wstałam z ławki. Nawet udało mi się wykrzywić usta w uśmiechu, lecz nie mogło to wyglądać szczerze. Popatrzyłam chłopakowi prosto w oczy, żeby dokładnie zobaczyć jego reakcję. Najpierw zamilkł, a potem przestał się uśmiechać. Z każdą sekundą stawał się coraz bledszy, zupełnie jakby miał zaraz zwymiotować, co nieco mnie zasmuciło, bo byłam pewna, że nie wyglądałam aż tak tragicznie.
– Li? – wydusił z siebie po chwili. – Wyglądasz... inaczej.
Nie podobało mu się?
Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę, na co wzruszyła ramionami. Najwyraźniej także była zaskoczona jego mało pozytywną reakcją, bo co jak co, ale miłe zaskoczenie można rozpoznać.
– Wiecie... ja chyba wrócę do gry – powiedział jakby nigdy nic i odszedł bez wyjaśnienia.
Usiadłam, niezdolna do zrobienia czegokolwiek innego. Spodziewałam się zupełnie innej reakcji z jego strony. Daisy też nie była zachwycona, a wręcz zdenerwowana, bo bardzo się napracowała i nie dostała odpowiedniej pochwały. Do czasu...
Chłopcy zakończyli rozgrywkę, po której powoli zaczęli się rozchodzić do domów lub gdziekolwiek indziej. Czekałyśmy na Nialla, ale ku mojemu zdziwieniu, nie przeszedł do nas sam, lecz w towarzystwie Harry'ego. Na widok tego drugiego, kompletnie mnie sparaliżowało, przez co nie byłam w stanie niczego zrobić, ani wydusić z siebie słowa.
– Nie obrazicie się, jeśli Harry pójdzie z nami? – zapytał Niall, na co Daisy zaczęła energicznie kręcić głową.
– No co ty! Im więcej tym lepiej.
Brunet uśmiechnął się pogodnie, co sprawiło, że kolana mimowolnie się pode mną ugięły. Byłam zdenerwowana jego towarzystwem, a jednocześnie bardzo podekscytowana. Cieszyłam się, że mogłam spędzić z nim czas, gdyż wcześniej nie miałam ku temu okazji, a od dawna tego chciałam. Gra w siedem minut w niebie nie zaliczała się do wspólnego spędzania czasu.
Poszliśmy do mojego ulubionego baru z koktajlami, do którego chodziliśmy czasem nawet kilka razy w tygodniu. Okazało się, że Harry nigdy nie miał okazji odwiedzić tego lokalu.
– Niemożliwe, że nigdy tu nie byłeś – dziwiła się Daisy.
Mimo to, bardzo chętnie zamówił koktajl marchewkowo-jabłkowy. Ja preferowałam owocowe smaki, a tym razem wybrałam mango. Podczas gdy składałam zamówienie przy barze, reszta usiadła do czteroosobowego stolika. Zadowolona chciałam dołączyć do znajomych, lecz kiedy tylko zobaczyłam, że jedyne wolne miejsce pozostało obok Harry'ego, mój entuzjazm nieco przygasł. Nie chciałam tego pokazać, więc jak gdyby nigdy nic usiadłam na kanapie tuż przy boku bruneta. Niall prowadził ożywioną dyskusję wraz z Daisy, do której Harry najwyraźniej nie mógł się wpasować. Po krótkiej chwili nasze zamówienia zostały podane, ale moi przyjaciele kompletnie nie zwrócili na nie uwagi, gdyż byli naprawdę pochłonięci rozmową.
– Przez chwilę musiałem się zastanowić czy ty to ty – powiedział Harry, po czym zaśmiał się krótko. – Ślicznie wyglądasz.
Gdybym stała, z pewnością bym upadła na dźwięk tych słów, wypływających z jego ust. Nikt nigdy nie sprawił mi takiego komplementu.
– D-dziękuję...
Na tym się nie skończyło. Chłopak przysunął się bliżej mnie, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Jednak nie był to zwykły uśmiech spowodowany radością, a raczej podchodził pod uwodzicielski. Serce waliło mi jak młotem, gdy czułam na sobie jego oddech. Nie wiedziałam czy to sen czy prawdziwe życie. Harry Styles uważa mnie za piękną. O nic więcej nie mogłam prosić.
Jakby tego było mało, w pewnym momencie nasze kolana się ze sobą zetknęły. Dreszcze przebiegły całe moje ciało, a w głowie zaczęły strzelać fajerwerki. Na dodatek, chłopak bardzo chętnie ze mną rozmawiał.
– Powinnaś częściej się tak malować, pasuje ci ten kolor. – Przejechał palcem po swoich wargach; zdaje się, że miał na myśli kolor mojej szminki.
Byłam onieśmielona. Nie wiedziałam co powiedzieć, jaką zrobić minę, ani nawet gdzie położyć ręce. Całe szczęście, że miałam koktajl, którym cały czas się ratowałam. Oplotłam dłonie wokół szklanki, a słomkę włożyłam do ust. W takiej pozycji czułam się bezpieczna, przede wszystkim dlatego, iż nie musiałam nic mówić.
– Może chciałabyś się czasem spotkać po szkole?
Czułam jak rumieniec wpełza mi na policzki, więc szybko skinęłam głową.
Nie mogłam być szczęśliwsza.


Do końca weekendu chodziłam cała w skowronkach, mimo że po naszym wypadzie do baru, nie miałam okazji ponownie porozmawiać z Harrym. Wybłagałam Daisy, żeby w poniedziałek przed lekcjami, wpadła do mnie i jako tako ogarnęła moją twarz. Spełniła moją prośbę, lecz od razu zauważyłam, że miała zły humor. Chciałam poznać powód jej niecodziennego negatywnego nastawienia na wszystko, ale najlepszy czas na rozmowę był w drodze do szkoły, dlatego też poruszyłam ten temat, dopiero gdy wyszłyśmy z mojego domu.
– Coś się stało? – zapytałam na początek, uśmiechając się zachęcająco.
– Tak – odpowiedziała od razu. – Chodzi o Nialla. Byłaś tak zajęta ślinieniem się do swojego crusha, że nie słyszałaś naszej bardzo głośnej rozmowy. Kłóciliśmy się przez cały nasz pobyt w koktajlbarze, a ty nie zwracałaś na nas uwagi.
– Coo? – Szczęka mi opadła.
Zrobiło mi się głupio jak nigdy wcześniej. Wiedziałam, że prowadzili ożywioną rozmowę, ale nie miałam pojęcia, że się kłócili.
– Dlaczego później nic o tym nie wspomniałaś? – ciągnęłam temat. – A tak właściwie to o co poszło?
– Nie zauważyłaś, że żyjemy w jednej wielkiej telenoweli? – odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. – Ty się kochasz w Harrym, Niall w tobie, ja w Niallu... Może jeszcze Holly okaże się lesbijką, zakochaną w którejś z nas?
Doznałam takiego szoku, że moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Stanęłam jak wryta i wytrzeszczyłam oczy na przyjaciółkę. Cały czas była rozzłoszczona, a jej twarz przybrała kolor purpury.
– O niczym ze mną nie rozmawiasz – kontynuowała. – Tak naprawdę to zawsze rozmawiamy o Harrym albo o zadaniu z matematyki. Ewentualnie obrażamy Holly, która tak naprawdę nie jest niczemu winna. Nigdy nie zapytałaś się o moje uczucia, kiedy ja o twoje troszczę się non stop. Zrobiłam z ciebie laskę, więc nie dziwię się, że on wreszcie na ciebie spojrzał. Poza tym, zwracasz uwagę na niewłaściwego kolesia... – Wzięła głęboki wdech, po czym mówiła dalej. – Nie wiem jak mogłaś tego nie zauważyć, ale Niall jest w tobie zakochany chyba od czasów podstawówki.
Słyszałam wszystko co powiedziała i odnotowałam to w głowie, ale bardziej zaciekawiła mnie inna kwestia, którą poruszyła wcześniej. Jej wypowiedź była dość zawiła, a mimo to, pamiętałam od czego się zaczęła.
– Zaraz, a od kiedy TY się bujasz w Niallu? – zapytałam.
W odpowiedzi, Daisy zakryła usta dłonią, zupełnie jakby powiedziała coś, czego powiedzieć nie chciała. Musiało jej się to wymsknąć pod wpływem emocji.
– Nic takiego nie powiedziałam... – Chciała się wymigać, choć nie wychodziło jej to najlepiej.
– Słyszałam.
Skrzyżowałam ręce na piersi, czekając na jakieś wyjaśnienia. Niestety, nie otrzymałam takowych. Zamiast tego, dziewczyna rozzłościła się jeszcze bardziej.
– Nie odwracaj kota ogonem! Mówię ci co mnie gryzie, a ty i tak masz to gdzieś...
– Ale widzę, że masz problem z tym uczuciem, więc możemy o tym pogadać. Mogłaś mi powiedzieć o tym wcześniej...
Zamilkła. I ja także, a powodem naszego milczenia był Niall, nadchodzący z naprzeciwka. Miał tak samo ponurą minę jak Daisy. Czułam, że reszta drogi do szkoły będzie bardzo niezręczna i mimo, że chciałam to jakoś zmienić, nie byłam w tym zbyt dobra. Mimo, że dwójka moich przyjaciół zawsze była bardzo wygadana, tym razem szli w ciszy i żadne z nas nie wypowiedziało słowa. Ta gęsta atmosfera bardzo mnie przytłaczała, dlatego gdy tylko weszliśmy do szkoły, poszłam w zupełnie innym kierunku, niż przyjaciele. Po drodze do klasy mogłabym minąć kogokolwiek, a akurat spotkałam Holly. Jaka mała ta szkoła...
Blondynka posłała mi złowrogie spojrzenie, w którym dostrzegłam także cień zdziwienia. Jej koleżanka także dziwnie na mnie popatrzyła, ale żadna z nich nic nie powiedziała, więc uznałam to za dobry znak.
Do dzwonka pozostało jeszcze kilka minut, więc usiadłam na ławce przed klasą i włączyłam Twittera w telefonie. Wzrok wlepiony miałam w ekran, dopóki nie poczułam na sobie czyjegoś spojrzenia. Gdy podniosłam głowę i ujrzałam zielone oczy, dreszcze przeszły całe moje ciało. Harry przechadzał się korytarzem i patrzył na MNIE. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy tak długo, aż nagle on się uśmiechnął, a potem poszedł dalej, pozostawiając mnie w kompletnej rozsypce. W ekspresowym tempie napisałam tweeta:
@xkindaxsucksx: omg #mojcrush właśnie na mnie spojrzał
Po czym dodałam:
@xkindaxsucks: i jeszcze się uśmiechnął jeju #mojcrush
Brakło mi tchu. Dosłownie nie miałam czym oddychać, zupełnie jakby Harry odebrał cały tlen z otoczenia.
To wszystko wydawało się tak nierealne, a jednak miało miejsce naprawdę. Nie mogłam uwierzyć, że szczęście wreszcie się do mnie uśmiechnęło.

środa, 5 sierpnia 2015

3: #peeper

Kolejny dzień z rzędu nie miałam ochoty wstawać z łóżka. Jednak tak, jak robiłam to przez cały tydzień, z trudem wywlekałam się spod kołdry i rozpoczynałam przygotowania do szkoły. Coraz bardziej przestawałam wierzyć w dalszy sens mojej edukacji. Dawno temu przestałam się uczyć po zakończonych lekcjach. Zupełnie wystarczało mi to, czego nauczyłam się w godzinach od ósmej do piętnastej. Moje konto na Twitterze musiało być nieźle zasyfione wiadomościami, w których narzekałam na szkołę. Może nawet pisałam więcej o tym, niż o Harrym... Właśnie – Harry. To on był moją motywacją do tego, żeby wstać rano z łóżka. 
W tym momencie powinnam przestać użalać się nad sobą. Od czasu imprezy u Nialla, Harry często odzywał się do mnie na szkolnych korytarzach. Czasem szedł w towarzystwie blondyna, lecz mimo to – rozmawiał ze mną. Nawet jeśli nasza rozmowa trwała nie więcej niż dziesięć sekund, byłam przeszczęśliwa. Chodziłam z głową w chmurach, marząc o naszym ślubie, podczas gdy on nawet mi się nie oświadczył. Mało tego – on wciąż miał dziewczynę i to ona pozostawała moją największą przeszkodą.
Razem z Daisy, kombinowałyśmy jak zniechęcić Harry'ego do Holly. Skoro nie byłam w stanie go w sobie rozkochać, musiałam podejść do tej sprawy z innej strony. Byłam przekonana, że jeśli związek tej dwójki dobiegłby końca, miałabym otwarte drzwi, bo jak na razie, te drzwi nie tylko były zamknięte, ale także przewieszone łańcuchem i zapieczętowane mosiężną kłódką.
W drodze do szkoły, obmawiałam z przyjaciółką pierwszy punkt naszego planu: wybadanie sytuacji. Moim zadaniem było dyskretne przyglądanie się Holly. Musiałam zobaczyć jaka jest, jakie są jej mocne i słabe strony. Następnie, wykorzystać jej słabości i wspiąć się po drabinie do serca ukochanego.
– Tylko wiesz, ona nie może się zorientować – pouczała mnie Daisy. – Jeśli cię przyłapie na podglądaniu, będziesz w dupie.
– W dupie to ja już jestem...
– Halo, okaż trochę entuzjazmu!
– Ciężko mi to zrobić, kiedy nazywasz to podglądaniem. – Skrzywiłam się. – Nie brzmi to zbyt zachęcająco.
Ruda wywróciła oczami.
– Nie możesz być jak te flaki z olejem. Rozchmurz się wreszcie i pokaż jaka jesteś wesoła.
Popatrzyłam na nią spod byka. Czy według niej wyglądałam na radosną osobę? Chociaż miała trochę racji, z takim podejściem mogłam jedynie zniechęcać do siebie ludzi. Postanowiłam faktycznie się nieco rozchmurzyć, a zaczęłam od uśmiechu.


Na jednej z przerw, gdy tylko namierzyłam Holly, pognałam za nią. Jednak szybko zwolniłam tempo, żeby nie wyglądało to jakbym ją goniła. Zachowując bezpieczną odległość, podsłuchiwałam jej rozmowę z koleżanką. Dla niepoznaki, udawałam, że szukam czegoś w telefonie.
– Jak to poszedł bez ciebie? – zapytała zmartwiona dziewczyna, której imienia nie znałam.
– Dowiedziałam się o tej imprezie dopiero po fakcie – prychnęła w odpowiedzi Holly. – Podobno powiedział, że zachorowałam.
– Nie gadaj!
Starałam się nie dostać palpitacji serca, ani nie sprawiać wrażenie przejętej, mimo, że bardzo przejęłam się tym, co usłyszałam. Wszystko wskazywało na to, że mówiły o Harrym. W końcu, nawet mi powiedział o rzekomej chorobie Holly. Z jednej strony, bardzo mnie ucieszyła ta wiadomość, bo mogło to oznaczać, że Harry'emu znudziło się towarzystwo jego super blond dziewczyny. A może był po prostu zmęczony jej nieustannym ględzeniem. Bo kto by nie był?
– Więc nie odzywasz się teraz do niego? – Podsłuchiwałam dalej.
– Oczywiście, że nie. Myślałam, że chociaż mnie przeprosi, ale nie! Nic z tych rzeczy. On uważa, że nie zrobił nic złego.
Niekontrolowanie wywróciłam oczami. Holly jednak była taką idiotką, za jaką ją uważałam.
–Ej, a ty co tu robisz? – syknęła, ale nie do swojej koleżanki tylko do mnie.
Zadrżałam i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że przestałam iść. Stałam w kolejce do sklepiku szkolnego, a przede mną stały dziewczyny, które śledziłam.
– Podsłuchujesz? – dopytywała blondynka. – Przecież widzę, że podsłuchujesz.
Lustrowała mnie od góry do dołu, jednocześnie trzymając ręce na biodrach. Wyglądała dość groźnie, jak typowa szkolna prześladowczyni. Nagle, przestała patrzeć na mnie złowrogo. Zaczęła się zastanawiać, a gdy już coś wymyśliła, ponownie zmarszczyła brwi.
– Zaraz, zaraz. To ty jesteś tą laską, która przyczepiła się do mojego chłopaka!
Zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno mówiła do mnie, ale niewątpliwie jej palec był wycelowany w moją pierś. Zestresowana zaistniałą sytuacją, byłam zdolna jedynie do otwierania i zamykania ust. Nawet nie potrafiłam się obronić, miażdżona przez jej przenikliwe spojrzenie.
– N-nie, ja nie... – tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.
– Nie ty? – Dźgnęła mnie palcem w klatkę piersiową. Zabolało. – Lepiej się od niego odczep, bo to za wysokie progi na twoje nogi. I ani waż się o nim pomyśleć, bo ci...
– Lia! – usłyszałam z boku; mój wzrok natychmiast podążył za głosem.
Niall biegł w moją stronę, po czym chwycił mnie za łokieć i pociągnął za sobą, przerywając Holly w połowie zdania. Wciąż tkwiłam w lekkim szoku, ale byłam mu niezmiernie wdzięczna za to, że uratował mnie ze szponów tej harpii. Jeszcze moment i niewątpliwie wydłubałaby mi oko. Spojrzałam przez ramię, żeby zobaczyć czy za nami nie szła, ale najwyraźniej odpuściła, bo korytarz był pusty. Niall także popatrzył za siebie, a chwilę później na mnie.
– Co to miało być? – zapytał, zaciskając drugą rękę na moim przedramieniu. – Nie powinnaś wdawać się bójki.
– Ja? Wdawać się w bójki? Ja nic nie zrobiłam, to ona zaczęła mnie...
– Nieważne kto zaczął.
– Przysięgam, że nic jej nie zrobiłam! – Próbowałam się bronić, ale Niall uciszył mnie ruchem ręki; najwyraźniej mi nie wierzył, co nie było w porządku.
Trochę zdenerwowała mnie jego postawa i nie zamierzałam dać za wygraną.
– To, że się bujasz w Holly, nie znaczy, że zawsze musisz jej bronić – powiedziałam, wyrywając się z jego uścisku. – Ona już ma chłopaka, a drugi nie jest jej potrzebny.
Już szykowałam kolejną ciętą ripostę, ale on nic nie odpowiedział. Milczał, a nawet nieco przygasł. Nie sądziłam, że to co powiem, natychmiast zadziała. Jednak mimo wszystko, byłam z siebie zadowolona. Wypięłam pierś do przodu i postanowiłam zostawić Nialla samego. W blasku glorii, dumnie ruszyłam przed siebie i dopiero kiedy skręciłam w boczny korytarz, poczułam lekkie ukłucie w sercu. Oczywiście... bez poczucia winy nie mogło się obejść. Wróciłam tam, gdzie zostawiłam przyjaciela, ale jego już nie było.


Obiecałam sobie, że jak tylko wrócę do domu, przejrzę zeszyty i odrobię ewentualne zadanie domowe, ale na obietnicach się skończyło. Torbę cisnęłam w kąt pokoju, pozwalając jej na zasłużony odpoczynek po męczącym dniu w szkole. Położyłam się na łóżku i zamierzałam gapić się w sufit aż do rana, co niestety się nie udało – zasnęłam szybciej, niż chciałam.
Pamiętam, że nawet śniło mi się coś przyjemnego, dopóki nie usłyszałam irytującego dźwięku. Przebudziłam się i próbowałam zlokalizować centrum stukania. Wciąż lekko zamroczona, rozglądałam się po pokoju, ale niczego nie mogłam dostrzec. Dopiero po chwili, kiedy kilkakrotnie potarłam oczy, zauważyłam ciemne punkty, latające za oknem. To właśnie one tworzyły ów dźwięk. Niechętnie wygrzebałam się z łóżka i podeszłam bliżej celu, a dłonie położyłam na parapecie, żeby tylko się nie przewrócić. Wtem, ponownie zobaczyłam czarne kropki, w których rozpoznałam małe kamyczki. Wyjrzałam za okno i zobaczyłam ciemną postać, stojącą na moim podwórku. Miała na sobie kaptur, więc nie mogłam rozpoznać twarzy.
– Psst! To ja, Niall! – syknęła postać.
– Niall? Co ty tu robisz o tej porze?
Co prawda, nie wiedziałam, która dokładnie była godzina. Jednak niebo było ciemne, a chmury zasłaniały gwiazdy. Jedyne widoczne światło to to, dochodzące z pobliskiej latarni ulicznej.
– Możesz zejść na dół? – zapytał Niall. – Muszę ci coś powiedzieć.
– Nie mogłeś tego po prostu napisać?
– Po prostu zejdź.
Byłam pewna, że Niall jest na mnie zły po tym, co wydarzyło się rano w szkole, dlatego jego wizyta mnie zdziwiła. W dodatku, wcale nie miałam ochoty wychodzić na dwór w środku nocy, ale zrobiłam to. Założyłam na siebie bluzę, stopy wsunęłam w kapcie, po czym jak najciszej zeszłam pod schodach. Gdy tylko jakiś panel zaskrzypiał pod naciskiem, krzywiłam twarz i błagałam w myślach, żeby ten dźwięk nie obudził rodziców. Tata zawsze spał twardo jak kamień, ale mama miała wiele stresów, co skutkowało lekkim snem lub nawet bezsennością. Na szczęście, udało mi się wydostać na zewnątrz bez przeszkód. Wyszłam tylnym wyjściem, prowadzącym na podwórko, gdzie czekał Niall. Najwyraźniej się niecierpliwił – przystawał z nogi na nogę, pocierał ramię dłonią.
– O co chodzi? – zapytałam.
Wtedy, chłopak podszedł bliżej. Czułam ogromny dyskomfort. Powietrze było zimne, łydki mi marzły, a ten tylko stał i patrzył się na mnie, jakby czekał na cud. Tym razem ja zaczęłam się niecierpliwić. Marzyłam tylko o tym, żeby wrócić do mojego ciepłego łóżka. Byłam święcie przekonana, że poduszka i kołdra umierają z tęsknoty.
– Niall, nie mam zamiaru tu stać do rana – ponaglałam go.
– Tak... tak, masz rację. – Wziął głęboki wdech. – No więc... chodzi o to... Ja muszę ci coś powiedzieć.
– To już mówiłeś. – Nie siliłam się na miły ton głosu. Było mi zimno i chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
Niall ponownie otworzył usta, jakby miał coś powiedzieć, lecz po krótkiej chwili je zamknął. Wyglądało na to, że próbował sobie ułożyć to wszystko w głowie. Skrzyżowałam ręce na piersi, lecz nie spuszczałam wzroku z blondyna. Następnie, zwilżył usta językiem, a potem przejechał palcem po dolnej wardze. Jedyną reakcją godną tego zachowania było wywrócenie oczami, co oczywiście zrobiłam.
– Lia, ja... – zaczął, ale tym razem nie przerwał z własnej woli.
Poraził go snop światła, dochodzący zza moich pleców. Odwróciłam się, mrużąc oczy, i dostrzegłam moją mamę, okrytą puchowym szlafrokiem. Jej twarz była wykrzywiona w grymasie niezadowolenia, którego wolałabym nie widzieć.
– Dziecko! – syknęła. – Co ty tu robisz o tej porze? – Skarciła mnie, po czym spojrzała na Nialla. – A ty co tu robisz, Niall? Nie masz kiedy wyznawać miłości? Romantyczniej byłoby przy zachodzie słońca.
Wytrzeszczyłam na nią oczy. O jakim wyznawaniu miłości mówiła? Na samą myśl o takiej możliwości, zaśmiałam się pod nosem.
– Tak bardzo ci do śmiechu? Marsz do swojego pokoju. A tobie chłopcze już podziękujemy, wracaj do domu.
Niall nawet nie zamierzał protestować. Całkiem możliwe, że bał się mojej mamy, choć zazwyczaj była bardzo łagodną kobietą. Tym razem, jej reakcja wcale mnie nie zdziwiła, bo raczej mało kto byłby zadowolony w takiej sytuacji. Ja także nie miałam zamiaru się z nią kłócić, więc grzecznie weszłam do domu. Ostatni raz, spojrzałam przez ramię na Nialla, ale już się wycofywał. Nie wiedziałam co takiego chciał mi powiedzieć, ale byłam pewna, że tej nocy już nie zdołam zasnąć.


Tak jak myślałam – nie spałam do rana. Dopiero około godziny szóstej, przymknęłam na chwilę oczy, a obudziłam się o ósmej. Miałam nadzieję, że Daisy także już wstała, więc bezzwłocznie do niej zadzwoniłam. Nie zrobiłam tego wcześniej, gdyż nie chciałam jej wybudzać, tak jak zrobiłam to z mamą.
Po trzech pierwszych sygnałach, zaczęłam się niepokoić. Zazwyczaj odbierała od razu, więc coś takiego nie było w jej stylu. Kolejny sygnał i...
– Halo? – ...usłyszałam zaspany głos przyjaciółki.
– Śpisz jeszcze?
– Jest sobota... Wiesz, że lubię wtedy pospać przynajmniej do jedenastej. – Ziewnęła przeciągle. – Coś się stało?
Myślałam o tym dobre kilka godzin, a gdy przyszło co do czego, nie wiedziałam od czego zacząć. W końcu, wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić to, co tylko ślina na język przyniosła.
– Niall przyszedł do mnie w nocy. Chciał mi powiedzieć coś ważnego, ale koniec końców nie zrobił tego, bo moja mama mu przeszkodziła i skutecznie go przegoniła. Jednak wspomniała coś o wyznawaniu miłości... I chodzi o to... Nigdy o tym tak nie myślałam, ale myślisz, że to możliwe, żeby Niall coś do mnie czuł? Zawsze myślałam, że podkochuje się w Holly.
Powiedziałam to wszystko niemalże na jednym wdechu. Teraz czekałam na odpowiedź, ale przez jakiś czas jej nie dostałam. Daisy zareagowała niepokojącym milczeniem, co wprawiało mnie w jeszcze większe zakłopotanie.
– Halo, jesteś tam? – zapytałam wreszcie.
– Tak, jestem. Cóż, nie bierz tego do siebie, ale widziałaś się kiedyś w lustrze? Za duże koszulki z logo zespołu były modne w latach dziewięćdziesiątych, a włosy masz zawsze potargane. Wątpię, żeby Niall zakochał się akurat w tobie.
Gdyby ktoś ocenił mnie w ten sposób, zapewne wzięłabym to do siebie, ale w przypadku Daisy, nie miałam tego problemu. Szczerze to nawet miała rację. Ona zawsze wyglądała bezbłędnie, podczas gdy ja mogłabym startować jedynie w pokazie mody dla bezdomnych.
– Masz rację – odparłam. – To pewnie tylko jakieś bezsensowne domysły mojej mamy.
– Jasne, nie przejmuj się tym. Lepiej skup się na Harrym. A właśnie, à propos Harry'ego, chyba faktycznie powinnyśmy coś z tobą zrobić. – Znałam ten ton głosu; Daisy miała jakiś pomysł.
– Co masz na myśli?
– Potrzebujesz metamorfozy.

piątek, 3 lipca 2015

2: #helpme

Gdy wkładałam buty, zerknęłam na zegarek – 7:30. Byłam pewna, że Daisy już czekała na mnie przed domem, więc próbowałam ubierać się jak najszybciej. Chwyciłam bluzę i torbę, po czym wybiegłam na zewnątrz. Tak jak myślałam, przyjaciółka stała tuż przed furtką, czytając coś w swoim telefonie. Dopiero kiedy podeszłam do niej dostatecznie blisko, poczułam jak bardzo było zimno. Czym prędzej włożyłam na siebie białą bluzę, równocześnie chwaląc siebie w myślach za wspaniałomyślność.
– Hej, Lia – Dziewczyna przywitała mnie ciepłym uściskiem i zaraz po tym ruszyłyśmy w stronę szkoły.
Daisy była nieco niższa ode mnie, ale to wcale nie czyniło z niej brzydkiej osoby. Miała bardzo ciekawą urodę. Rude włosy i twarz obsypana piegami nie były w Anglii jakoś szczególnie wyjątkowe, ale tak piękne, szare oczy miała tylko Daisy. Z dziewczyną taką jak ona, na pewno nikt nie wstydziłby się pokazać na mieście. Czułam się zaszczycona, mogąc jej towarzyszyć codziennie i chodziłam dumna jak paw, chcąc pokazać wszystkim, że jestem największą szczęściarą na świecie. Niestety, nie byłam jedyną, która chciała chodzić przy boku Dai. Miała kilku upartych adoratorów, zawzięcie ubiegających o jej względy. Z przykrością patrzyłam jak klepali ją po tyłku lub chcieli pomacać piersi. Tak, ta dziewczyna miała czym oddychać i wielu chciało to wykorzystać. Właśnie dlatego, czuwałam przy niej niemal cały czas, chcąc odstraszyć wszystkich zboczeńców. Wcale nie dziwiło mnie, że moje towarzystwo było skutecznym odstraszaczem, choć czasem wydawało mi się to dość przykre. Niejeden koleś, podbijający do rudowłosej, zrażał się, gdy tylko zobaczył mnie.
Dlaczego tak było? Otóż nie należałam do przebojowych osób, a do duszy towarzystwa było mi nadzwyczaj daleko. Natomiast Daisy była moim zupełnym przeciwieństwem – wesoła i wszędzie jej pełno. Taka osobowość to przepustka do bogatego życia towarzyskiego, którego jej nie brakowało. Prawie co każdy weekend chodziła na imprezy, gdzie poznawała nowych ludzi. I mimo, że wielokrotnie prosiła mnie, żebym jej towarzyszyła, nieczęsto się zgadzałam. Na szczęście, gdy ja z nią nie szłam, Niall był chętny, aby mnie zastąpić. Gdyby nie dogadywali się tak dobrze jak to robili, zapewne nie powierzałabym mu ochrony mojego skarbu.
Tak to właśnie działało. Cała nasza trójka wspierała się nawzajem i właściwie to dzięki temu udawało mi się w miarę normalnie funkcjonować. Byłam bardzo wdzięczna losowi, że obdarzył mnie takimi świetnymi przyjaciółmi i gdyby nie pewien ktoś, nie potrzebowałabym do szczęścia niczego więcej.
Prawie wpadłam w niebezpieczny wir myśli o Harrym, ale na szczęście, w ostatniej chwili wyciągnął mnie z niego Niall swoim głośnym powitaniem.
– Moje dziewczyny! – Krzyczał dosłownie na całą ulicę, idąc w naszą stronę z rozłożonymi ramionami.
Nie mogłam powstrzymać, kiedy obydwie udawałyśmy, że go nie widzimy i przeszłyśmy obok, ignorując jego przywitanie. Daisy także zaczęła chichotać, a Niall był jedynym, któremu nie było do śmiechu. Przez chwilę stał w miejscu, zawiedziony, ale zaraz potem dogonił nas i zachowywał się jakby nigdy nic. Prawie, bo rzecz jasna musiał nam sprzedać po kuksańcu w ramię w ramach rewanżu.
– Moich rodziców dziś nie ma, więc musicie wpaść na jakąś małą imprezkę – powiadomił nas od razu po zadaniu nam bólu.
Daisy natychmiast się ożywiła; nie trzeba było jej postarzać dwa razy. Klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach pojawił się blask ekscytacji. Dla niej każda okazja była dobra, żeby się zabawić.
– Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć! – Na znak radości, objęła chłopaka w pasie, a dłonią poklepała go po brzuchu.
Tak, świetnie. Wszyscy, poza mną, cieszyli się na tę cudowną wiadomość. Oczywiście, moje nagłe przygaśnięcie nie umknęło uwadze Nialla. Dźgnął mnie palcem w ramię, jakby to miało mnie natychmiast przekonać.
– Na ciebie też mogę liczyć, prawda? – zapytał z nadzieją w głosie. Byłam pewna, że robił słodką minkę, która miała mnie nieco zmiękczyć. Jednak nie patrzyłam na niego, dumnie idąc przed siebie.
– Wiesz, że to nie moje klimaty.
– Będzie tylko kilka osób, obiecuję. – Wciąż próbował mnie namówić. – Posiedzimy sobie, wypijemy koktaaajl. – Przeciągnął ostatnią sylabę, coraz bardziej pewny zwycięstwa.
Wywróciłam tylko oczami, po czym skinęłam głową. Nie miałam ochoty się kłócić, a jeśli ma być tylko garstka ludzi to czemu nie?
– Dobrze, niech ci będzie. – Tak naprawdę to hasło koktajl mnie przekonało.
– Tak! – Krzyknęli Niall i Daisy jednocześnie, wyglądając przy tym jak para z taniej telenoweli.
Zazwyczaj nie nakłaniali mnie, żebym gdzieś z nimi poszła, bo wiedzieli, że i tak bym się nie zgodziła. Zastanawiało mnie więc, dlaczego tym razem chłopak tak bardzo nalegał i nawet wmieszał w to koktajl. Coś tu śmierdziało, a moim zadaniem było dowiedzieć się o co dokładnie chodziło. Przez resztę drogi do szkoły milczałam, podczas gdy pozostała dwójka rozprawiała na temat nadchodzącej imprezy, zupełnie jakby zapowiadała się balanga stulecia, a nie zwyczajne posiedzenie.


Daisy próbowała mnie zmusić, abym ubrała coś ładnego. Grzebała w mojej szufladzie z ubraniami, szukając czegoś odpowiedniego, podczas gdy ja siedziałam na łóżku i znudzona przyglądałam się jej poczynaniom. Co chwila zerkałam na wyświetlacz telefonu. Krótko mówiąc, czekałam na zbawienie. Z każdą minutą coraz bardziej chciałam zostać tego wieczoru w swoim łóżku. Widok nakręconej przyjaciółki wcale mnie nie zachęcał, ani nie dodawał imprezowego nastroju. Na szybko napisałam tweeta:
@xkindaxsucksx: szykuje się impreza brr #helpme
– Ale skoro to tylko kilka osób, to dla kogo niby mam się stroić? – spytałam, po czym ziewnęłam przeciągle.
– Oh, Li, czy ty zawsze musisz wszystko utrudniać? – Dziewczyna wstrzymała swoje poszukiwania, żeby na mnie spojrzeć. – Miałam ci tego nie mówić, ale już nie mogę wytrzymać. Masz mnie. Harry tam będzie.
– Słucham?! To żart, tak? – Bez zastanowienia wstałam na równe nogi. Ta wiadomość to dla mnie zbyt wiele. – W takim razie nie idę.
Skrzyżowałam ręce na piersi, tworząc mur obronny. Nawet nie zamierzałam słuchać tego, co Daisy miała do powiedzenia, a na pewno coś miała. Koniec tego.
– Wiedziałam, że tak zareagujesz, jeśli się dowiesz... – Niespodziewanie posmutniała. – Wierzyłam, że wreszcie zabawimy się razem i nie mówię teraz o naszym copiątkowym maratonie filmowym.
O nie. Poczułam ukłucie gdzieś w okolicach serca. Zbyt dobrze znałam to uczucie, a było nim poczucie winy.
– Nie... nie chciałam. – Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Z moich ust wychodziły jedynie pojedyncze słowa, z których nie umiałam skleić normalnego zdania.
Przez chwilę w pokoju panowała cisza, aż w końcu zacisnęłam zęby i wydusiłam z siebie:
– Pójdę, ale robię to tylko dla ciebie.
Jak na zawołanie, rudowłosa zaczęła skakać w miejscu, a potem rzuciła mi się na szyję. Tylko udawała, że ogarnął ją głęboki smutek, ale nie miałam jej tego za złe. Skoro już wcześniej się zgodziłam, nie powinnam teraz nagle cofać mojej decyzji. Niech stracę, pójdę już na tą imprezę i będę się modlić, żeby nie narobić sobie obciachu.


Niecałą godzinę później, Niall witał nas na progu swojego domu. Idąc ulicą, już słyszałam głośną muzykę, dobiegającą z środka, a to nie zapowiadało nic dobrego. Z drugiej strony, na wejściu został mi wręczony kubek z moim ulubionym chłodnym napojem o smaku owoców leśnych. Ten miły gest sprawił, że na imprezę weszłam z uśmiechem na ustach.
Póki co, faktycznie było mało osób, bo, nie licząc naszej trójki, tylko czworo. Miałam cichą nadzieję, że taki skład pozostanie, ale nie widziałam Harry'ego, więc tylko nadzieja mi pozostała. Gdy skończyłam się rozglądać, usiadłam na wolnym miejscu na kanapie i udawałam, że jestem niewidzialna. Niby od niechcenia, zaczęłam przeglądać Twittera. W ten sposób bez problemu mogłam przetrwać nawet kilka godzin, dopóki ktoś by nie zwrócił mi uwagi.
@jerryberry: @xkindaxsucksx trzymaj się mała, będzie dobrze!
Ta krótka wiadomość sprawiła, że moje usta automatycznie wykrzywiły się w uśmiechu. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Niby nic, a jednak podniosło mnie na duchu. Jeszcze tylko przez krótką chwilę cieszyłam się owym tweetem, aż nagle ktoś wypowiedział moje imię.
– Lia, nie zgadzam się, żebyś przez całą imprezę siedziała przy telefonie. – To Niall stał nade mną, krzyżując ręce na piersi. – Zapraszam na podłogę.
– Dlaczego na podłogę? – Co on znowu wymyślił?
Spojrzałam w dół i zobaczyłam grupkę ludzi, siedzących na brzegu okrągłego dywanu. Wszyscy patrzyli na mnie, przez co momentalnie się zarumieniłam. Ponownie zawiesiłam wzrok na przyjacielu, próbując ubłagać go spojrzeniem, żeby dał mi spokój, lecz niestety był nieugięty. Wskazał mi wolne miejsce w kręgu.
– No już. Siad.
Z wielkim bólem, wypełniłam jego polecenie. Natomiast on stanął na środku dywanu i uniósł do góry plastikową butelkę.
– Przedstawiam wam siedem minut w niebie. Zakręcę butelką, a osoba, na którą wypadnie, jest skazana spędzić ze mną calutkie siedem minut w szafie, zamkniętej od zewnątrz na klucz. Oczywiście, w następnych rundach będą brać udział kolejne osoby. A to co wydarzy się w szafie, pozostaje w szafie.
Nagle usłyszałam tubalny śmiech.
– Ale wymyśliłeś. – To Harry kręcił głową nie dowierzając. – Przyznaj, że po prostu chcesz móc zmacać każdą dziewczynę w tym pokoju, ale nie wiedziałeś jak je poderwać.
Kilka osób zaśmiało się na to, co powiedział brunet, a ja z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej czerwona na twarzy.
Jak mogłam go wcześniej nie zauważyć?
Denerwowałam się jak nigdy wcześniej. Serce mi przyspieszyło, gdy blondyn po raz pierwszy zakręcił butelką. W końcu, zatrzymała się. Na szczęście, daleko ode mnie, więc odetchnęłam z ulgą, ale z ciekawości spojrzałam na kogo wypadło. Luna. Była to prześliczna dziewczyna o oliwkowej cerze. Jej znakiem charakterystycznym była burza negroidalnych loczków i nieprzeciętna wredota. Normalnie, współczułabym Niallowi, że musi spędzić z nią tyle czasu w zamknięciu, ale on wcale nie wyglądał na niezadowolonego. Wręcz przeciwnie, idąc do szafy, przybijał wszystkim chłopakom piątki, jednocześnie szczerząc zęby.
Podczas gdy tamta dwójka była zamknięta, reszta gości musiała się nudzić. Niektórzy leniwie sączyli piwo, a inni pili czystą wódkę bez krzywienia twarzy. Ja nie miałam w zwyczaju pić ile wlezie, więc tylko rozglądałam się po pokoju. Za wszelką cenę omijałam wzrokiem Harry'ego, choć szczerze chciałam zobaczyć w co był ubrany i co robił. Walczyłam ze swoją siłą woli tylko przez krótką chwilę, gdyż w końcu pękłam i popatrzyłam na niego.
Wyglądał idealnie. Grzywkę miał schowaną pod czarną beanie, w której nieczęsto go widywałam. W szarej bluzce został wycięty dekolt w serek, ukazujący kawałek skóry chłopaka. Zapewne przyglądałabym mu się dalej, gdyby w tamtym momencie na mnie nie spojrzał. Moje serce ledwo wytrzymywało fakt, że nasze spojrzenia się spotkały, a on jak na złość jeszcze się do mnie uśmiechał. Czułam jak moja skóra topniała, jednocześnie zastygając w bezruchu. Szybko odwzajemniłam uśmiech, po czym wlepiłam wzrok w podłogę i nie podnosiłam go przez dobre dwadzieścia minut. Chciałam tkwić w tej pozycji jeszcze dłużej, ale ktoś wołał moje imię.
– Lia! Twoja kolej. – W głosie Nialla słyszałam nutkę irytacji.
– Co? – Popatrzyłam na niego, ale dalej nic nie rozumiałam. Dopiero gdy wskazał na podłogę, wszystko stało się jasne: butelka wskazała mnie.
Przeczesywałam wzrokiem pokój, w poszukiwaniu pomocy, lecz jedyne co znalazłam to Harry, stojący przy drzwiach szafy. Później, wszystko działo się tak szybko. Zanim weszłam do ciemnego pomieszczenia, pamiętam, że Niall pomógł mi wstać. Potem usłyszałam jedynie zgrzyt zamka w drzwiach, aż wreszcie zapadła cisza. Jednak gdy się skupiłam, usłyszałam bicie mojego serca i dwa oddechy. Moje oczy przez chwilę przyzwyczajały się do ciemności, w której nie było widać zbyt wiele. Mogłam dostrzec jedynie zarys sylwetki, powoli osuwającej się po ścianie na podłogę. Automatycznie, przywarłam plecami do przeciwległej ściany, jakby miała mnie ona ochronić przed wszelkim złem.
– Jesteś Lia, tak? – Odezwał się głęboki, męski głos, na którego dźwięk, po ciele przeszły mnie dreszcze.
– Tak. – Jakimś cudem odpowiedziałam bez zająknięcia.
– Ja jestem Harry.
– Wiem. – Ściszyłam głos niemal do maksimum.
Jak on mógł pomyśleć, że nie znam jego imienia? Każdy w szkole je znał. Z drugiej strony, możliwe, że nigdy nie zwrócił na mnie uwagi i nie wiedział, że chodzimy do tego samego liceum.
– Niall zawsze ma najdziwniejsze pomysły, ale z tą grą to już przegięcie – powiedział chłopak, po czym zaśmiał się krótko.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie miałam pojęcia co byłoby odpowiednie. Nie chciałam też trwać w niezręcznej ciszy, bo ta sprawiała, że oblewał mnie zimny pot. Za wszelką cenę musiałam podtrzymać rozmowę, choć nie należało to do łatwych zadań.
– Nie wiesz jakie dziwne robi koktajle – palnęłam. – Potrafi zmieszać ogórka z truskawką i wypić to bez problemu.
Cisza.
Cisza.
Cisza.
Marzyłam tylko o wydostaniu się z tej przeklętej szafy, ucieczce do domu i schowaniu się pod łóżko. Czułam się tak niezręcznie jak nigdy wcześniej w całym moim życiu. Każda normalna dziewczyna cieszyłaby się, że może spędzić całe siedem minut w ciasnym pomieszczeniu ze swoim crushem, ale nie ja. Ja oczywiście musiałam być życiową pomyłką.
– Przyszedłeś sam? – zapytałam.
– Niall mi o tobie opowiadał – powiedział Harry w tym samym momencie. – Co? Możesz powtórzyć? – Nie słyszał mojego pytania.
– Pytałam czy przyszedłeś sam.
– Ah, tak. Moja dziewczyna się rozchorowała.
Nie powinnam tak zareagować, ale uśmiechnęłam się pod nosem. Całe szczęście, że w pomieszczeniu było na tyle ciemno, że Harry nie mógł dostrzec mojej reakcji.
– Zaraz, co Niall mógł o mnie opowiadać? – Oprzytomniałam.
Usłyszałam jak mlasnął, otwierając usta, lecz zamknął je natychmiast, kiedy poraziło nas jasne światło. Szafa została otwarta, a Harry zamilknął i nie wyglądał jakby chciał kontynuować swoją wypowiedź. Bez słowa wyszedł na zewnątrz, zostawiając mnie samą w mroku w towarzystwie niewiedzy.
– Możesz już wyjść. – Dopiero głos Nialla sprowadził mnie na ziemię.
Wychodząc, popatrzyłam mu prosto w oczy, próbując w nich znaleźć odpowiedź na pytanie, które zadałam brunetowi. Niestety, nic z tego nie wynikło.
Ledwo co postawiłam stopę na panelach w salonie, ktoś chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni.
– Boże, dziewczyno! – Daisy próbowała okazać swoją ekscytację, jednocześnie nie podnosząc za bardzo głosu. – Właśnie spędziłaś siedem minut w niebie ze swoim ukochanym!
– Nie nazwałabym tego niebem...
– Było aż tak źle? – Entuzjazm wyleciał z niej nadzwyczaj szybko.
Wzruszyłam ramionami.
– Trochę gadaliśmy.
– To dobrze! – Wyraźnie próbowała mnie podnieść na duchu i choć nie wychodziło jej to za dobrze, doceniałam jej starania.
Dobrze wiedziała, że Harry miał dziewczynę, z którą był cholernie szczęśliwy, ale mimo to, wspierała mnie i nie pozwalała zwątpić. Czasem wspólnie obrażałyśmy Holly, co nie było dobre, ale poprawiało humor na krótki czas. Wyzywanie jej za jej plecami na pewno nie sprawiłoby, że Harry z nią zerwie. Niestety, takie już byłyśmy.
– Nie martw się. Następnym razem będzie lepiej. – Przyjaciółka pogłaskała mnie po plecach, na co posłałam jej blady uśmiech.
Następny raz raczej już nie nastąpi. Miałam swoją szansę i pozwoliłam jej uciec. Niestety, siedem minut nie starczyło, żebym rozkochała w sobie Harry'ego. Nadszedł najwyższy czas – dawno powinnam się pogodzić z tym, że nie miałam u niego żadnych szans.
Opuściłam ramiona ze zrezygnowaniem.
– Ale wiesz co? – odezwałam się. – Harry powiedział, że Niall mu coś o mnie opowiadał.
– Może mówił mu o tobie jakieś miłe rzeczy. Wiesz, żeby zwrócił na ciebie uwagę.
O tym nie pomyślałam. Jednak nie przekonała mnie ta idea.
– Może...

poniedziałek, 22 czerwca 2015

1: #mojcrush

Szkolny korytarz wyglądał tak samo jak zawsze, na dodatek niczym się nie wyróżniał na tle innych szkół. Niektórzy po nim chodzili, zmierzając do klasy, do sklepiku lub na boisko. Inni, ci których siedzenie przez czterdzieści pięć minut nadzwyczaj zmęczyło, siedzieli na ławkach, ustawionych wzdłuż korytarza. Większość z nich po prostu wpatrywała się w wyświetlacze swoich telefonów i ja byłam jedną z tych osób.
Próbowałam podłączyć się do któregoś z wi-fi, lecz połączenie było bardzo słabe, co powoli zaczynało mnie denerwować. Jednak za wszelką cenę nie chciałam korzystać z pakietu internetu, więc dalej walczyłam z zasięgiem. Przesuwałam się z prawej na lewą stronę lub na odwrót, aż wreszcie zobaczyłam upragnione trzy kreseczki, które wystarczyły do uzyskania sensownego połączenia.
Zadowolona z siebie, czym prędzej włączyłam Twittera, żeby zobaczyć co słychać u moich internetowych znajomych. Kiedy mojej jedynej prawdziwej koleżanki, Daisy, nie było w szkole, musiałam sobie jakoś radzić, żeby nie siedzieć zupełnie bez sensu. Zaczęłam przeglądać tweety, wyświetlające się na kokpicie, ale nic nie przykuwało mojej uwagi. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej znudzona, dopóki nie zobaczyłam tego:
@imaadiva: nie wierzę! #mojcrush to od dzisiaj #mojchlopak! trzymajcie mnie :')
Momentalnie, po moim ciele przebiegły przyjemne dreszcze, a uśmiech sam wpełzał na usta. Mimo, że nie znałam dziewczyny, która to napisała, bardzo ucieszyła mnie wiadomość o jej nowym chłopaku. Oczywiście, od razu pomyślałam o chłopaku, opisywanego przeze mnie na twitterze jako #mojcrush, w rzeczywistości stojącego zaledwie kilka metrów dalej.
Nie mogąc się oprzeć, z upragnieniem popatrzyłam w jego stronę. Opierał się o ścianę i prowadził ożywioną rozmowę z jednym ze swoich kolegów. Zapewne rozmawiali o piłce nożnej, a wywnioskowałam to z jego gestykulacji. Zawsze gdy mówił o swoim ulubionym sporcie, machał zawzięcie rękami jakby od tego zależała cała przyszłość futbolu.
Jeśli już na niego spojrzałam, musiałam go dokładnie obejrzeć od stóp do głów. Miał zwyczajne czarne trampki, lekko podniszczone, przez to, że czasem zdarzało mu się kopać piłkę bez wcześniejszej zmiany obuwia. Wąskie spodnie w tym samym kolorze co buty, idealnie podkreślały jego szczupłe łydki i umięśnione uda. Na myśl o jego tyłku, wciśniętym w obcisły materiał, moje policzki poczerwieniały. Kawałek białej koszulki lekko zawinął się ku górze, ukazując ciemnobrązowy pasek, podtrzymujący spodnie. Nie miał na sobie dżinsowej kurtki, w której przyszedł rano do szkoły, więc zapewne zostawił ją w szatni. Byłam mu wdzięczna za to, że ją zdjął, gdyż jego ramiona były moją słabością. Za każdym razem, gdy na nie patrzyłam, miałam ochotę sprawdzić twardość jego mięśni. Z trudem oderwałam od nich wzrok, żeby przenieść go na kark, osłonięty kilkoma brązowymi loczkami. Niestety, był zwrócony tyłem do mnie, więc nie mogłam podziwiać jego pięknej twarzy, choć tyłem wcale nie gardziłam.
Po dokładnym obejrzeniu mojego obiektu zainteresowań, chwyciłam za telefon i szybko napisałam tweeta:
@xkindaxsucksx: #mojcrush wygląda dziś nieziemsko jak zwykle, dajcie mi go
Pisząc to, czułam motyle w brzuchu. Czułam się jak w transie, rozmyślając o nim, a kiedy jednocześnie na niego patrzyłam, w mojej głowie strzelały fajerwerki, prawdziwa dyskoteka. Krótką chwilę później, mój telefon zawibrował, przez co natychmiast na niego spojrzałam. Ktoś odpowiedział na mojego tweeta.
@hashtagbae: @xkindaxsucksx zrób mu zdjęcie!
Zawsze chciałam mieć jakieś jego zdjęcie, ale na korytarzu pełnym ludzi ciężko było takowe zrobić. Jednak nie miałam zamiaru rezygnować zanim się do tego zabrałam. Przysunęłam się bliżej ściany, jakbym dzięki temu miała stać się niewidzialna. Telefon przyłożyłam bliżej klatki piersiowej, żeby nikt nie zauważył, że włączyłam aparat. Próbowałam być dyskretna jak tylko potrafiłam, ale dłonie mi drżały, co odrobinę utrudniało sprawę. Ku mojemu nieszczęściu i rosnącemu zdenerwowaniu, aparat nie chciał złapać ostrości. W końcu, po prostu cyknęłam zdjęcie, nie zważając na jego jakość. Zdjęcie było rozmazane, ale i tak piękne, bo zrobiłam je sama i był na nim Harry. Przycisnęłam komórkę do piersi, wyobrażając sobie, że robię to samo z moim crushem.
Przestałam się zachwycać natychmiast, gdy usłyszałam głos, którego wcale nie chciałam usłyszeć. Piskliwy, irytujący głos, wywołujący u mnie odruch wymiotny. Kiedy posiadaczka owego głosu, urocza blondynka, przechodziła korytarzem, wszystkie oczy były skierowane właśnie na nią. Dobrze wiedziała, że była w centrum uwagi, ale nie przeszkadzało jej to – wręcz przeciwnie, była zachwycona. W podskokach podeszła do swojego chłopaka i oplotła ręce wokół jego szyi. Gdy ten objął ją w talii, zacisnęłam zęby z zazdrości, a wszystkie moje wnętrzności zaczęły skakać w proteście.
Oczywiście, że Harry nie był singlem. To byłoby zbyt piękne. Był w szczęśliwym związku z jedną z najpiękniejszych dziewczyn w szkole – Holly. Sama to przyznawałam, że tworzyli idealną parę, ale ja zdecydowanie pasowałabym do niego idealniej.
Chcąc wyładować swoją złość, zaczęłam energicznie przyciskać literki na klawiaturze w moim telefonie. Dotykowy ekran nie należał do najmocniejszych; lekko uginał się pod naciskiem moich palców.
@xkindaxsucksx: za każdym razem kiedy widzę dziewczynę #mojcrush, mam ochotę coś rozwalić ugh
Po napisaniu tego, poczułam ulgę, lecz nie na długo. Harry chwycił blondynkę za rękę i razem poszli w stronę zachodzącego słońca*. Może zniosłabym to lepiej, gdyby mnie wtedy nie mijali, ale rzecz jasna zrobili na przekór moim niemym prośbom. Ścisnęłam mocniej mojego smartfona w dłoni, przez co zaskrzypiał cicho. Chwilę później, para zniknęła gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku i znowu zostałam sama. Cóż, prawie sama, bo niemal w tym samym momencie, dosiadł się do mnie kolega. Usiadł z rozbiegu, co spowodowało, że nasze ciała się zderzyły, a moje przesunęło się o kilka centymetrów w lewo.
– Niall, uważaj trochę! – syknęłam, jednocześnie masując rozbolałe biodro.
– Wybacz. – Przeprosił, lecz śmiał się pod nosem, a to sprawiło, że jego przeprosiny wydawały się mniej autentyczne. – Po prostu tak bardzo ucieszyłem się na twój widok, że nie mogłem iść jak normalny człowiek. Przybiegłem do ciebie sprintem.
– To bardzo miłe, super – odparłam sarkastycznie.
Unikałam spojrzenia na chłopaka, próbując skupić się na czarnym wyświetlaczu telefonu. Co prawda, nie było w nim nic, poza moim odbiciem, ale pozostawałam nieugięta i toczyłam sama ze sobą walkę na wzrok.
– Gdzie zgubiłaś Daisy? – zapytał.
– Jest chora. A ty gdzie zgubiłeś Harry'ego?
Niall miał niesamowite szczęście, grając z Harrym w tej samej drużynie piłkarskiej. Dzięki niemu, chodząc na mecze miałam dobrą wymówkę – "Kibicuję przyjacielowi. To ten blondyn. O tam, widzisz?". Nikt nie musiał wiedzieć o moim zauroczeniu w brunecie i póki ta informacja pozostawała strzeżoną, ja mogłam cieszyć się spokojem. Na szczęście, tylko Daisy i Niall o tym wiedzieli. I oczywiście cały Twitter.
– Już ci mówiłem, że nie umówię go z tobą na randkę. Dobrze wiesz, że on ma dziewczynę.
Wywróciłam dramatycznie oczami. Wcale nie musiał mi przypominać o wspaniałej, nieskazitelnej Holly, której zazdrościłam nie tylko chłopaka. Doskonale wiedziałam o jej istnieniu, a przypomnienia takie jak to, wywoływały we mnie niepotrzebne drgawki.
– Nie pytałam czy nas zeswatasz, tylko gdzie on jest.
Nieważne, że jeszcze przed chwilą stał zaledwie kilka metrów ode mnie, a potem widziałam jak poszedł gdzieś z Holly. Zapytałam o to tak dla zasady, żeby podtrzymać rozmowę. Choć może nie było to konieczne z racji tego, że Niall zdecydowanie należał do wygadanych osób. Za każdym razem, gdy był w większym towarzystwie, on mówił, a reszta go słuchała. Nie bez powodu został wybrany na kapitana drużyny futbolowej. Takie stanowisko dało mu także niemałą popularność wśród uczniów naszego liceum. Więc dlaczego ktoś taki jak on, rozmawia z kimś takim jak ja? To całkiem proste: znamy się od lat, a nasze domy dzieli jakieś dziesięć minut drogi spacerkiem.
– Nie wiem gdzie jest – wreszcie odpowiedział na moje pytanie. – Idziemy dziś po szkole na koktajl? – Zmienił temat, wyraźnie znudzony moim wiecznym ględzeniem o jednym i tym samym.
Tu mnie miał. Na koktajl nigdy nie trzeba było mnie długo namawiać; zgodziłam się natychmiast.
Właśnie tak wyglądały moje dnie. Nudne w szkole, popołudniowa porcja pysznego napoju i jeszcze nudniejsze wieczory, które spędzałam zazwyczaj w towarzystwie telefonu i moich twitterowych znajomych. Szczerze, nic specjalnego, a czasem moje życie przypominało zwyczajne flaki z olejem, ale nie mogłam nic na to poradzić. Chyba, że nagle Harry by oprzytomniał i rzucił się w moje ramiona i wyznał mi miłość. Ha, oczywiście, marzenia ściętej głowy. Mogę o tym jedynie śnić. Prawda?

* jest to oczywiście przenośnia:) para wcale nie szła w stronę zachodzącego słońca, tylko wzdłuż szkolnego korytarza

Obserwatorzy