czwartek, 3 grudnia 2015

4: #crap

Daisy nie zamierzała odkładać mojej metamorfozy. Ubzdurała sobie, że potrzebuję urodowej przemiany, toteż bezzwłocznie się za to zabrała. Mimo wczesnej dla niej pory, szybko się zebrała i przyszła do mnie. Od razu zauważyła, że nie pałałam entuzjazmem, a wręcz raziła ode mnie niechęć.
– Wiesz od czego musisz zacząć? – zapytała na przywitanie. – Od zmiany tej okropnie ponurej miny!
Spojrzałam w lustro, wiszące na ścianie w przedpokoju i faktycznie przeraziłam się własnego odbicia. Potargane włosy, blada twarz i ciemne cienie pod oczami, a do tego usta wykrzywione w grymasie. Nic dziwnego, że żaden chłopak się mną nie interesował, skoro wyglądałam tak, jak wyglądałam. Naprawdę chciałam zmienić swój wyraz twarzy, lecz gdy nie miałam to tego żadnej motywacji, było to dość trudne.
– No nieważne, jeszcze nad tym popracujemy – podsumowała Daisy i popchnęła mnie w stronę mojego pokoju.
Zauważyłam, że trzymała w ręku mały, biały kuferek, w którym miała kosmetyki. Na samą myśl o makijażu robiło mi się niedobrze, ale postanowiłam, że tego jednego dnia wytrzymam wszystkie cierpienia i ruszę naprzód.
– Dai... nie wiem czy to dobry pomysł. – Wciąż towarzyszyły mi wątpliwości.
– Mój najdroższy kwiatuszku, usiądź sobie i nie myśl o niczym. Wierz mi, że ja się tobą zajmę i jeszcze będziesz mi dziękować. – Ona w przeciwieństwie do mnie była pełna zapału. – Że też wcześniej się za to nie zabrałam... – Dodała ściszonym głosem, jakby mówiła sama do siebie.
Usiadłam na krześle przy biurku i zaczęłam się przyglądać swojemu odbiciu w lustrze, które postawiłam na blacie. Przyjaciółka zaczęła od rozczesania moich włosów, bo najwyraźniej nie mogła patrzeć na to, co miałam na głowie. Bardziej przypominało to mop, niż włosy.
Każdy ruch wykonywała z największą dokładnością i do tego robiła to nadzwyczaj delikatnie. Widziałam skupienie na jej twarzy; wyraźnie była pochłonięta tym, co kochała najbardziej. Niewątpliwie znała się na rzeczy, gdyż jej makijaż i fryzura zawsze wyglądały bezbłędnie.
– Spójrz na siebie – powiedziała po chwili milczenia, gładząc ciemne, świeżo rozczesane pasma. – Masz śliczne włosy, a zawsze spinasz je w niskiego kucyka. Niejedna dziewczyna marzy o tak długich włosach.
Faktycznie, moje włosy sięgały pępka.
– Ale są takie nudne – odparłam. – Nijakie.
– Bo nic z nimi nie robisz! Dziś zostawisz rozpuszczone.
Ten pomysł wcale mi się nie spodobał. Nie lubiłam gdy coś wpadało mi na twarz lub, co gorsza, do ust. Nie ukrywałam mojej niechęci, ale Daisy to zignorowała i nie dała mi nawet prawa głosu. Jak gdyby nigdy nic, otworzyła swój magiczny kuferek i zaczęła go przegrzebywać w poszukiwaniu jakiegoś kosmetyku. Po krótkiej chwili, wyciągnęła małą buteleczkę, wypełnioną czymś cielistym. Przypuszczałam, że był to podkład, choć nie miałam pewności z racji tego, że kompletnie się na tym nie znałam.
– Zamknij oczy i spróbuj się zrelaksować – poleciła spokojnym głosem.
Wykonałam jej polecenie, po czym westchnęłam ciężko. Takiego typu sprawy zupełnie do mnie nie pasowały, przez co czułam się jakbym robiła coś niezgodnego z prawem. Rudowłosa mazała moją twarz różnymi kosmetykami, a ja za wszelką cenę próbowałam wyłączyć myśli choć na chwilę, lecz niestety było to awykonalne.
Zazwyczaj myślałam o Harrym i o jego perfekcyjnym ciele, ale tym razem pojawił mi się w głowie obraz Nialla. Bezustannie zastanawiałam się nad tym, co chciał mi powiedzieć, kiedy ostatnio się widzieliśmy. Musiało to być coś ważnego, skoro nie mógł mi tego przekazać SMSem. Może nawet było to baaardzo ważne, bo przecież przyszedł w środku nocy pod mój dom.
Z Niallem zawsze miałam dobre kontakty, bo w końcu znaliśmy się od dziecka, przez to, że nasze mamy są przyjaciółkami z liceum. Wiedziałam o nim wszystko, a on wiedział wszystko o mnie, dlatego tak bardzo zdziwiło mnie jego ostatnie zachowanie. Zastanawiałam się czy owa sprawa, o której chciał mnie powiadomić, mogła mieć coś wspólnego z Harrym...
– Ała! – syknęłam, czując ukłucie w łuku brwiowym. – Co ty wyprawiasz?
– Reguluję ci brwi.
– To boli. Mogłaś mnie uprzedzić.
Dziewczyna zachichotała, po czym wróciła do swojej pracy.
– Przeżyjesz – zapewniła mnie, choć wcale nie przekonała. – Możesz wrócić do rozmyślania o tyłku Harry'ego.
Wydęłam usta.
– Myślisz, że nie mam o czym myśleć?
– Tak, tak właśnie myślę – zażartowała, na co ja tylko westchnęłam.
– Właściwie to mam o czym myśleć. Mówiłam ci rano.
Chciałam porozmawiać z przyjaciółką o Niallu, o jego nocnej wizycie i niecodziennym zachowaniu. Niestety, ona natychmiast chciała zmienić temat, co było do niej zupełnie niepodobne. Zawsze lubiła dyskutować, a o chłopakach nadzwyczaj chętnie.
– Po co o tym rozprawiać? – zapytała wyraźnie zmieszana. – Jakby tak bardzo chciał z tobą porozmawiać to rano by się odezwał.
Miała rację. Odkąd widzieliśmy się w nocy, nie dawał żadnego znaku życia.
– Może i tak...
Już więcej o tym nie mówiłyśmy, przez co ogarnął mnie smutek, choć nie dawałam tego po sobie poznać. Swoją dalszą pracę, Daisy wykonywała w milczeniu. Tylko co jakiś czas prosiła, żebym otworzyła oczy lub je zamknęła, gdyż zajmowała się ich malowaniem. Następnie, przeszła do ust, na które nałożyła pomadkę w dość ciemnym, różowym kolorze. Nie umiałam sobie wyobrazić siebie w makijażu, a przez cały zabieg Daisy nie pozwalała mi patrzeć w lustro. Kiedy pozwoliła mi na dobre otworzyć oczy, wiedziałam, że moje cierpienie zbliżało się do końca.
– Skoro nie lubisz mieć nic na twarzy, mogę coś na to zaradzić.
Skinęłam głową, zgadzając się. Zaczęła splatać kosmyki moich włosów z dwóch stron, opadające mi na policzki. W ten sposób powstały dwa warkoczyki, oplatające moją głowę i zbiegające się z tyłu. Twarz wreszcie była wolna, a jednocześnie reszta długich włosów opadała swobodnie.
Przyjaciółka ugryzła się w wargę, wyraźnie zadowolona z efektu swojej pracy. Jej oczy zabłysnęły w ekscytacji, która przyprawiła mnie o blady uśmiech. Skoro według niej wyglądałam ładnie to faktycznie mogło być całkiem nieźle. Już chciałam się obrócić, żeby spojrzeć w lustro, ale dziewczyna w ostatniej chwili mnie powstrzymała.
– Halo! Najpierw się przebierz z tych łachmanów. – Zlustrowała mnie i skrzywiła na widok mojej piżamy z motywem śpiącej krowy. – W tym stroju zniszczysz cały efekt.
Wedle jej życzenia, zaczęłam się przebierać.
– Tylko znajdź coś w miarę ładnego – dodała.
Otworzyłam pierwszą szufladę w swojej komodzie, gdzie miałam poukładane wszystkie koszulki. Większość z nich miała na sobie logo zespołu i bardziej przypominały worki na śmieci, niż bluzki. Przegrzebałam się do samego dna szuflady, aż moim oczom ukazał się materiał w czarno-białe paseczki. Była to obcisła bluzeczka z wysokim dekoltem i rękawami do łokcia. Dostałam ją w prezencie od rudowłosej, a nigdy jej nie ubierałam, gdyż była bardzo krótka i sięgała zaledwie do pępka.
– Ooo, co ja widzę – powiedziała Daisy. – Nigdy cię w niej nie widziałam.
– Ale ona jest taka krótka...
– Więc załóż spodnie z wyższym stanem.
Było to tak oczywiste rozwiązanie, zwłaszcza że miałam takie spodnie. Były czarne i obcisłe, ale jak najbardziej pasowały do górnej części stroju. Chwilę się z nimi siłowałam, żeby wcisnąć w nie nogi, aż wreszcie się udało i Daisy stwierdziła, że jestem gotowa.
– Możesz spojrzeć w lustro.
W moim pokoju stało większe lustro, niż to które leżało na biurku. Obróciłam się w stronę tego powieszonego na ścianie, gdyż w nim mogłam zobaczyć siebie od stóp, aż po czubek głowy. Przez cały proces mojej metamorfozy byłam nastawiona negatywnie, ale gdy tylko zobaczyłam swoje odbicie, poczułam nagły przypływ ciepła. Nie wyglądałam jak ja, tylko jak zupełnie obca osoba i na dodatek... całkiem ładna dziewczyna. Patrzyłam tak na siebie z rozdziawionymi ustami, dopóki Daisy nie zaczęła chichotać.
– Mówiłam ci, że jak się postarasz to potrafisz wyglądać pięknie – powiedziała.
Nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa, więc po prostu uściskałam przyjaciółkę. Wykonała świetną robotę, choć byłam święcie przekonana, że niemożliwe jest, żebym wyglądała jak człowiek.
– Dziękuję – wyszeptałam wreszcie. – Dzięki tobie czuję się piękna.
– Teraz trzeba znaleźć Harry'ego.
Zaczęłam się śmiać, ale widząc poważną minę dziewczyny, zdałam sobie sprawę, że wcale nie żartowała. Radość nagle została zastąpiona przerażeniem. Nie zdążyłam się nacieszyć moim nowym wyglądem, a ona od razu chciała mnie rzucić na głęboką wodę. Jeśli myślała, że jak na zawołanie zostanę mistrzynią podrywu to grubo się myliła. Poza tym, nie miałam pojęcia gdzie mogłabym znaleźć mojego lubego.
– Zadzwonię do Nialla – oznajmiła Daisy.
– Co? Po co?
– W sobotę rano lubi pograć w piłkę. Może gra z Harrym.
Byłam wdzięczna, że miałam taką inteligentną przyjaciółkę, bo nie wiem czy sama kiedyś wpadłabym na coś takiego. Tak jak powiedziała, tak zrobiła, a już po kilku minutach szłyśmy w stronę pobliskiego boiska.


Całe szczęście, że wciąż miałam na sobie moje stare, czarne trampki, bo bez nich czułabym się jak kompletne dziwadło. Szłam dwa kroki za Daisy, ukrywając się za jej ramieniem, niczym wystraszone dziecko, chowające się za spódnicą mamy. Weszłyśmy na trybuny, z których bardzo dobrze było widać grających w piłkę. Natychmiast zauważyłam Harry'ego, a dopiero po chwili zaczęłam szukać wzrokiem Nialla. Najpierw musiałam się przyjrzeć ukochanemu, a wyglądał jak zawsze perfekcyjnie. Miał na sobie luźną, białą koszulkę i sportowe spodenki, odkrywające jego umięśnione łydki. Wyglądał jakby wyszedł spod dłuta Michała Anioła – idealny, bez skazy.
Oczywiście nie umknęłyśmy uwadze chłopaków, choć pierwszy spojrzał na nas Niall. Gdy zaczął do nas machać, w panice zakryłam twarz włosami, jeszcze bliżej przysuwając się do Daisy. Czułam się nieswojo i bałam się reakcji kogokolwiek.
– Uspokój się, Lia – usłyszałam. – Wyglądasz pięknie i nie bój się tego pokazać światu.
Odmachała blondynowi i zaczęła go nawoływać:
– Niall! Chodź tu!
Mój oddech przyspieszył z nerwów, a chłopak był coraz bliżej nas. Siedziałyśmy w pierwszym rzędzie na trybunach, więc byłyśmy zaledwie półtora metra nad boiskiem. Miałam ochotę uciec na najwyższe ławki, żeby tylko nikt nie musiał na mnie patrzeć.
Daisy podeszła do barierki i wyciągnęła ręce w dół, a gdy Niall był już dostatecznie blisko, złapał ją za dłonie. Uśmiechali się do siebie, w czasie kiedy mogłam cieszyć się faktem, że nie zwracali na mnie szczególnej uwagi.
– Kogo tam ukrywasz? – zapytał chłopak, na co wzdrygnęłam się nerwowo.
– No pokaż się koledze! – zachęcała mnie Daisy; chichotała.
Dobra, raz się żyje. Wzięłam głęboki wdech i wstałam z ławki. Nawet udało mi się wykrzywić usta w uśmiechu, lecz nie mogło to wyglądać szczerze. Popatrzyłam chłopakowi prosto w oczy, żeby dokładnie zobaczyć jego reakcję. Najpierw zamilkł, a potem przestał się uśmiechać. Z każdą sekundą stawał się coraz bledszy, zupełnie jakby miał zaraz zwymiotować, co nieco mnie zasmuciło, bo byłam pewna, że nie wyglądałam aż tak tragicznie.
– Li? – wydusił z siebie po chwili. – Wyglądasz... inaczej.
Nie podobało mu się?
Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę, na co wzruszyła ramionami. Najwyraźniej także była zaskoczona jego mało pozytywną reakcją, bo co jak co, ale miłe zaskoczenie można rozpoznać.
– Wiecie... ja chyba wrócę do gry – powiedział jakby nigdy nic i odszedł bez wyjaśnienia.
Usiadłam, niezdolna do zrobienia czegokolwiek innego. Spodziewałam się zupełnie innej reakcji z jego strony. Daisy też nie była zachwycona, a wręcz zdenerwowana, bo bardzo się napracowała i nie dostała odpowiedniej pochwały. Do czasu...
Chłopcy zakończyli rozgrywkę, po której powoli zaczęli się rozchodzić do domów lub gdziekolwiek indziej. Czekałyśmy na Nialla, ale ku mojemu zdziwieniu, nie przeszedł do nas sam, lecz w towarzystwie Harry'ego. Na widok tego drugiego, kompletnie mnie sparaliżowało, przez co nie byłam w stanie niczego zrobić, ani wydusić z siebie słowa.
– Nie obrazicie się, jeśli Harry pójdzie z nami? – zapytał Niall, na co Daisy zaczęła energicznie kręcić głową.
– No co ty! Im więcej tym lepiej.
Brunet uśmiechnął się pogodnie, co sprawiło, że kolana mimowolnie się pode mną ugięły. Byłam zdenerwowana jego towarzystwem, a jednocześnie bardzo podekscytowana. Cieszyłam się, że mogłam spędzić z nim czas, gdyż wcześniej nie miałam ku temu okazji, a od dawna tego chciałam. Gra w siedem minut w niebie nie zaliczała się do wspólnego spędzania czasu.
Poszliśmy do mojego ulubionego baru z koktajlami, do którego chodziliśmy czasem nawet kilka razy w tygodniu. Okazało się, że Harry nigdy nie miał okazji odwiedzić tego lokalu.
– Niemożliwe, że nigdy tu nie byłeś – dziwiła się Daisy.
Mimo to, bardzo chętnie zamówił koktajl marchewkowo-jabłkowy. Ja preferowałam owocowe smaki, a tym razem wybrałam mango. Podczas gdy składałam zamówienie przy barze, reszta usiadła do czteroosobowego stolika. Zadowolona chciałam dołączyć do znajomych, lecz kiedy tylko zobaczyłam, że jedyne wolne miejsce pozostało obok Harry'ego, mój entuzjazm nieco przygasł. Nie chciałam tego pokazać, więc jak gdyby nigdy nic usiadłam na kanapie tuż przy boku bruneta. Niall prowadził ożywioną dyskusję wraz z Daisy, do której Harry najwyraźniej nie mógł się wpasować. Po krótkiej chwili nasze zamówienia zostały podane, ale moi przyjaciele kompletnie nie zwrócili na nie uwagi, gdyż byli naprawdę pochłonięci rozmową.
– Przez chwilę musiałem się zastanowić czy ty to ty – powiedział Harry, po czym zaśmiał się krótko. – Ślicznie wyglądasz.
Gdybym stała, z pewnością bym upadła na dźwięk tych słów, wypływających z jego ust. Nikt nigdy nie sprawił mi takiego komplementu.
– D-dziękuję...
Na tym się nie skończyło. Chłopak przysunął się bliżej mnie, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Jednak nie był to zwykły uśmiech spowodowany radością, a raczej podchodził pod uwodzicielski. Serce waliło mi jak młotem, gdy czułam na sobie jego oddech. Nie wiedziałam czy to sen czy prawdziwe życie. Harry Styles uważa mnie za piękną. O nic więcej nie mogłam prosić.
Jakby tego było mało, w pewnym momencie nasze kolana się ze sobą zetknęły. Dreszcze przebiegły całe moje ciało, a w głowie zaczęły strzelać fajerwerki. Na dodatek, chłopak bardzo chętnie ze mną rozmawiał.
– Powinnaś częściej się tak malować, pasuje ci ten kolor. – Przejechał palcem po swoich wargach; zdaje się, że miał na myśli kolor mojej szminki.
Byłam onieśmielona. Nie wiedziałam co powiedzieć, jaką zrobić minę, ani nawet gdzie położyć ręce. Całe szczęście, że miałam koktajl, którym cały czas się ratowałam. Oplotłam dłonie wokół szklanki, a słomkę włożyłam do ust. W takiej pozycji czułam się bezpieczna, przede wszystkim dlatego, iż nie musiałam nic mówić.
– Może chciałabyś się czasem spotkać po szkole?
Czułam jak rumieniec wpełza mi na policzki, więc szybko skinęłam głową.
Nie mogłam być szczęśliwsza.


Do końca weekendu chodziłam cała w skowronkach, mimo że po naszym wypadzie do baru, nie miałam okazji ponownie porozmawiać z Harrym. Wybłagałam Daisy, żeby w poniedziałek przed lekcjami, wpadła do mnie i jako tako ogarnęła moją twarz. Spełniła moją prośbę, lecz od razu zauważyłam, że miała zły humor. Chciałam poznać powód jej niecodziennego negatywnego nastawienia na wszystko, ale najlepszy czas na rozmowę był w drodze do szkoły, dlatego też poruszyłam ten temat, dopiero gdy wyszłyśmy z mojego domu.
– Coś się stało? – zapytałam na początek, uśmiechając się zachęcająco.
– Tak – odpowiedziała od razu. – Chodzi o Nialla. Byłaś tak zajęta ślinieniem się do swojego crusha, że nie słyszałaś naszej bardzo głośnej rozmowy. Kłóciliśmy się przez cały nasz pobyt w koktajlbarze, a ty nie zwracałaś na nas uwagi.
– Coo? – Szczęka mi opadła.
Zrobiło mi się głupio jak nigdy wcześniej. Wiedziałam, że prowadzili ożywioną rozmowę, ale nie miałam pojęcia, że się kłócili.
– Dlaczego później nic o tym nie wspomniałaś? – ciągnęłam temat. – A tak właściwie to o co poszło?
– Nie zauważyłaś, że żyjemy w jednej wielkiej telenoweli? – odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. – Ty się kochasz w Harrym, Niall w tobie, ja w Niallu... Może jeszcze Holly okaże się lesbijką, zakochaną w którejś z nas?
Doznałam takiego szoku, że moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Stanęłam jak wryta i wytrzeszczyłam oczy na przyjaciółkę. Cały czas była rozzłoszczona, a jej twarz przybrała kolor purpury.
– O niczym ze mną nie rozmawiasz – kontynuowała. – Tak naprawdę to zawsze rozmawiamy o Harrym albo o zadaniu z matematyki. Ewentualnie obrażamy Holly, która tak naprawdę nie jest niczemu winna. Nigdy nie zapytałaś się o moje uczucia, kiedy ja o twoje troszczę się non stop. Zrobiłam z ciebie laskę, więc nie dziwię się, że on wreszcie na ciebie spojrzał. Poza tym, zwracasz uwagę na niewłaściwego kolesia... – Wzięła głęboki wdech, po czym mówiła dalej. – Nie wiem jak mogłaś tego nie zauważyć, ale Niall jest w tobie zakochany chyba od czasów podstawówki.
Słyszałam wszystko co powiedziała i odnotowałam to w głowie, ale bardziej zaciekawiła mnie inna kwestia, którą poruszyła wcześniej. Jej wypowiedź była dość zawiła, a mimo to, pamiętałam od czego się zaczęła.
– Zaraz, a od kiedy TY się bujasz w Niallu? – zapytałam.
W odpowiedzi, Daisy zakryła usta dłonią, zupełnie jakby powiedziała coś, czego powiedzieć nie chciała. Musiało jej się to wymsknąć pod wpływem emocji.
– Nic takiego nie powiedziałam... – Chciała się wymigać, choć nie wychodziło jej to najlepiej.
– Słyszałam.
Skrzyżowałam ręce na piersi, czekając na jakieś wyjaśnienia. Niestety, nie otrzymałam takowych. Zamiast tego, dziewczyna rozzłościła się jeszcze bardziej.
– Nie odwracaj kota ogonem! Mówię ci co mnie gryzie, a ty i tak masz to gdzieś...
– Ale widzę, że masz problem z tym uczuciem, więc możemy o tym pogadać. Mogłaś mi powiedzieć o tym wcześniej...
Zamilkła. I ja także, a powodem naszego milczenia był Niall, nadchodzący z naprzeciwka. Miał tak samo ponurą minę jak Daisy. Czułam, że reszta drogi do szkoły będzie bardzo niezręczna i mimo, że chciałam to jakoś zmienić, nie byłam w tym zbyt dobra. Mimo, że dwójka moich przyjaciół zawsze była bardzo wygadana, tym razem szli w ciszy i żadne z nas nie wypowiedziało słowa. Ta gęsta atmosfera bardzo mnie przytłaczała, dlatego gdy tylko weszliśmy do szkoły, poszłam w zupełnie innym kierunku, niż przyjaciele. Po drodze do klasy mogłabym minąć kogokolwiek, a akurat spotkałam Holly. Jaka mała ta szkoła...
Blondynka posłała mi złowrogie spojrzenie, w którym dostrzegłam także cień zdziwienia. Jej koleżanka także dziwnie na mnie popatrzyła, ale żadna z nich nic nie powiedziała, więc uznałam to za dobry znak.
Do dzwonka pozostało jeszcze kilka minut, więc usiadłam na ławce przed klasą i włączyłam Twittera w telefonie. Wzrok wlepiony miałam w ekran, dopóki nie poczułam na sobie czyjegoś spojrzenia. Gdy podniosłam głowę i ujrzałam zielone oczy, dreszcze przeszły całe moje ciało. Harry przechadzał się korytarzem i patrzył na MNIE. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy tak długo, aż nagle on się uśmiechnął, a potem poszedł dalej, pozostawiając mnie w kompletnej rozsypce. W ekspresowym tempie napisałam tweeta:
@xkindaxsucksx: omg #mojcrush właśnie na mnie spojrzał
Po czym dodałam:
@xkindaxsucks: i jeszcze się uśmiechnął jeju #mojcrush
Brakło mi tchu. Dosłownie nie miałam czym oddychać, zupełnie jakby Harry odebrał cały tlen z otoczenia.
To wszystko wydawało się tak nierealne, a jednak miało miejsce naprawdę. Nie mogłam uwierzyć, że szczęście wreszcie się do mnie uśmiechnęło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy