Gdy wkładałam buty, zerknęłam na zegarek – 7:30. Byłam pewna, że Daisy już czekała na mnie przed domem, więc próbowałam ubierać się jak najszybciej. Chwyciłam bluzę i torbę, po czym wybiegłam na zewnątrz. Tak jak myślałam, przyjaciółka stała tuż przed furtką, czytając coś w swoim telefonie. Dopiero kiedy podeszłam do niej dostatecznie blisko, poczułam jak bardzo było zimno. Czym prędzej włożyłam na siebie białą bluzę, równocześnie chwaląc siebie w myślach za wspaniałomyślność.
– Hej, Lia – Dziewczyna przywitała mnie ciepłym uściskiem i zaraz po tym ruszyłyśmy w stronę szkoły.
Daisy była nieco niższa ode mnie, ale to wcale nie czyniło z niej brzydkiej osoby. Miała bardzo ciekawą urodę. Rude włosy i twarz obsypana piegami nie były w Anglii jakoś szczególnie wyjątkowe, ale tak piękne, szare oczy miała tylko Daisy. Z dziewczyną taką jak ona, na pewno nikt nie wstydziłby się pokazać na mieście. Czułam się zaszczycona, mogąc jej towarzyszyć codziennie i chodziłam dumna jak paw, chcąc pokazać wszystkim, że jestem największą szczęściarą na świecie. Niestety, nie byłam jedyną, która chciała chodzić przy boku Dai. Miała kilku upartych adoratorów, zawzięcie ubiegających o jej względy. Z przykrością patrzyłam jak klepali ją po tyłku lub chcieli pomacać piersi. Tak, ta dziewczyna miała czym oddychać i wielu chciało to wykorzystać. Właśnie dlatego, czuwałam przy niej niemal cały czas, chcąc odstraszyć wszystkich zboczeńców. Wcale nie dziwiło mnie, że moje towarzystwo było skutecznym odstraszaczem, choć czasem wydawało mi się to dość przykre. Niejeden koleś, podbijający do rudowłosej, zrażał się, gdy tylko zobaczył mnie.
Dlaczego tak było? Otóż nie należałam do przebojowych osób, a do duszy towarzystwa było mi nadzwyczaj daleko. Natomiast Daisy była moim zupełnym przeciwieństwem – wesoła i wszędzie jej pełno. Taka osobowość to przepustka do bogatego życia towarzyskiego, którego jej nie brakowało. Prawie co każdy weekend chodziła na imprezy, gdzie poznawała nowych ludzi. I mimo, że wielokrotnie prosiła mnie, żebym jej towarzyszyła, nieczęsto się zgadzałam. Na szczęście, gdy ja z nią nie szłam, Niall był chętny, aby mnie zastąpić. Gdyby nie dogadywali się tak dobrze jak to robili, zapewne nie powierzałabym mu ochrony mojego skarbu.
Tak to właśnie działało. Cała nasza trójka wspierała się nawzajem i właściwie to dzięki temu udawało mi się w miarę normalnie funkcjonować. Byłam bardzo wdzięczna losowi, że obdarzył mnie takimi świetnymi przyjaciółmi i gdyby nie pewien ktoś, nie potrzebowałabym do szczęścia niczego więcej.
Prawie wpadłam w niebezpieczny wir myśli o Harrym, ale na szczęście, w ostatniej chwili wyciągnął mnie z niego Niall swoim głośnym powitaniem.
– Moje dziewczyny! – Krzyczał dosłownie na całą ulicę, idąc w naszą stronę z rozłożonymi ramionami.
Nie mogłam powstrzymać, kiedy obydwie udawałyśmy, że go nie widzimy i przeszłyśmy obok, ignorując jego przywitanie. Daisy także zaczęła chichotać, a Niall był jedynym, któremu nie było do śmiechu. Przez chwilę stał w miejscu, zawiedziony, ale zaraz potem dogonił nas i zachowywał się jakby nigdy nic. Prawie, bo rzecz jasna musiał nam sprzedać po kuksańcu w ramię w ramach rewanżu.
– Moich rodziców dziś nie ma, więc musicie wpaść na jakąś małą imprezkę – powiadomił nas od razu po zadaniu nam bólu.
Daisy natychmiast się ożywiła; nie trzeba było jej postarzać dwa razy. Klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach pojawił się blask ekscytacji. Dla niej każda okazja była dobra, żeby się zabawić.
– Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć! – Na znak radości, objęła chłopaka w pasie, a dłonią poklepała go po brzuchu.
Tak, świetnie. Wszyscy, poza mną, cieszyli się na tę cudowną wiadomość. Oczywiście, moje nagłe przygaśnięcie nie umknęło uwadze Nialla. Dźgnął mnie palcem w ramię, jakby to miało mnie natychmiast przekonać.
– Na ciebie też mogę liczyć, prawda? – zapytał z nadzieją w głosie. Byłam pewna, że robił słodką minkę, która miała mnie nieco zmiękczyć. Jednak nie patrzyłam na niego, dumnie idąc przed siebie.
– Wiesz, że to nie moje klimaty.
– Będzie tylko kilka osób, obiecuję. – Wciąż próbował mnie namówić. – Posiedzimy sobie, wypijemy koktaaajl. – Przeciągnął ostatnią sylabę, coraz bardziej pewny zwycięstwa.
Wywróciłam tylko oczami, po czym skinęłam głową. Nie miałam ochoty się kłócić, a jeśli ma być tylko garstka ludzi to czemu nie?
– Dobrze, niech ci będzie. – Tak naprawdę to hasło koktajl mnie przekonało.
– Tak! – Krzyknęli Niall i Daisy jednocześnie, wyglądając przy tym jak para z taniej telenoweli.
Zazwyczaj nie nakłaniali mnie, żebym gdzieś z nimi poszła, bo wiedzieli, że i tak bym się nie zgodziła. Zastanawiało mnie więc, dlaczego tym razem chłopak tak bardzo nalegał i nawet wmieszał w to koktajl. Coś tu śmierdziało, a moim zadaniem było dowiedzieć się o co dokładnie chodziło. Przez resztę drogi do szkoły milczałam, podczas gdy pozostała dwójka rozprawiała na temat nadchodzącej imprezy, zupełnie jakby zapowiadała się balanga stulecia, a nie zwyczajne posiedzenie.
Daisy próbowała mnie zmusić, abym ubrała coś ładnego. Grzebała w mojej szufladzie z ubraniami, szukając czegoś odpowiedniego, podczas gdy ja siedziałam na łóżku i znudzona przyglądałam się jej poczynaniom. Co chwila zerkałam na wyświetlacz telefonu. Krótko mówiąc, czekałam na zbawienie. Z każdą minutą coraz bardziej chciałam zostać tego wieczoru w swoim łóżku. Widok nakręconej przyjaciółki wcale mnie nie zachęcał, ani nie dodawał imprezowego nastroju. Na szybko napisałam tweeta:
– Oh, Li, czy ty zawsze musisz wszystko utrudniać? – Dziewczyna wstrzymała swoje poszukiwania, żeby na mnie spojrzeć. – Miałam ci tego nie mówić, ale już nie mogę wytrzymać. Masz mnie. Harry tam będzie.
– Słucham?! To żart, tak? – Bez zastanowienia wstałam na równe nogi. Ta wiadomość to dla mnie zbyt wiele. – W takim razie nie idę.
Skrzyżowałam ręce na piersi, tworząc mur obronny. Nawet nie zamierzałam słuchać tego, co Daisy miała do powiedzenia, a na pewno coś miała. Koniec tego.
– Wiedziałam, że tak zareagujesz, jeśli się dowiesz... – Niespodziewanie posmutniała. – Wierzyłam, że wreszcie zabawimy się razem i nie mówię teraz o naszym copiątkowym maratonie filmowym.
O nie. Poczułam ukłucie gdzieś w okolicach serca. Zbyt dobrze znałam to uczucie, a było nim poczucie winy.
– Nie... nie chciałam. – Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Z moich ust wychodziły jedynie pojedyncze słowa, z których nie umiałam skleić normalnego zdania.
Przez chwilę w pokoju panowała cisza, aż w końcu zacisnęłam zęby i wydusiłam z siebie:
– Pójdę, ale robię to tylko dla ciebie.
Jak na zawołanie, rudowłosa zaczęła skakać w miejscu, a potem rzuciła mi się na szyję. Tylko udawała, że ogarnął ją głęboki smutek, ale nie miałam jej tego za złe. Skoro już wcześniej się zgodziłam, nie powinnam teraz nagle cofać mojej decyzji. Niech stracę, pójdę już na tą imprezę i będę się modlić, żeby nie narobić sobie obciachu.
Nie mogłam powstrzymać, kiedy obydwie udawałyśmy, że go nie widzimy i przeszłyśmy obok, ignorując jego przywitanie. Daisy także zaczęła chichotać, a Niall był jedynym, któremu nie było do śmiechu. Przez chwilę stał w miejscu, zawiedziony, ale zaraz potem dogonił nas i zachowywał się jakby nigdy nic. Prawie, bo rzecz jasna musiał nam sprzedać po kuksańcu w ramię w ramach rewanżu.
– Moich rodziców dziś nie ma, więc musicie wpaść na jakąś małą imprezkę – powiadomił nas od razu po zadaniu nam bólu.
Daisy natychmiast się ożywiła; nie trzeba było jej postarzać dwa razy. Klasnęła w dłonie i uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach pojawił się blask ekscytacji. Dla niej każda okazja była dobra, żeby się zabawić.
– Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć! – Na znak radości, objęła chłopaka w pasie, a dłonią poklepała go po brzuchu.
Tak, świetnie. Wszyscy, poza mną, cieszyli się na tę cudowną wiadomość. Oczywiście, moje nagłe przygaśnięcie nie umknęło uwadze Nialla. Dźgnął mnie palcem w ramię, jakby to miało mnie natychmiast przekonać.
– Na ciebie też mogę liczyć, prawda? – zapytał z nadzieją w głosie. Byłam pewna, że robił słodką minkę, która miała mnie nieco zmiękczyć. Jednak nie patrzyłam na niego, dumnie idąc przed siebie.
– Wiesz, że to nie moje klimaty.
– Będzie tylko kilka osób, obiecuję. – Wciąż próbował mnie namówić. – Posiedzimy sobie, wypijemy koktaaajl. – Przeciągnął ostatnią sylabę, coraz bardziej pewny zwycięstwa.
Wywróciłam tylko oczami, po czym skinęłam głową. Nie miałam ochoty się kłócić, a jeśli ma być tylko garstka ludzi to czemu nie?
– Dobrze, niech ci będzie. – Tak naprawdę to hasło koktajl mnie przekonało.
– Tak! – Krzyknęli Niall i Daisy jednocześnie, wyglądając przy tym jak para z taniej telenoweli.
Zazwyczaj nie nakłaniali mnie, żebym gdzieś z nimi poszła, bo wiedzieli, że i tak bym się nie zgodziła. Zastanawiało mnie więc, dlaczego tym razem chłopak tak bardzo nalegał i nawet wmieszał w to koktajl. Coś tu śmierdziało, a moim zadaniem było dowiedzieć się o co dokładnie chodziło. Przez resztę drogi do szkoły milczałam, podczas gdy pozostała dwójka rozprawiała na temat nadchodzącej imprezy, zupełnie jakby zapowiadała się balanga stulecia, a nie zwyczajne posiedzenie.
•
@xkindaxsucksx: szykuje się impreza brr #helpme– Ale skoro to tylko kilka osób, to dla kogo niby mam się stroić? – spytałam, po czym ziewnęłam przeciągle.
– Oh, Li, czy ty zawsze musisz wszystko utrudniać? – Dziewczyna wstrzymała swoje poszukiwania, żeby na mnie spojrzeć. – Miałam ci tego nie mówić, ale już nie mogę wytrzymać. Masz mnie. Harry tam będzie.
– Słucham?! To żart, tak? – Bez zastanowienia wstałam na równe nogi. Ta wiadomość to dla mnie zbyt wiele. – W takim razie nie idę.
Skrzyżowałam ręce na piersi, tworząc mur obronny. Nawet nie zamierzałam słuchać tego, co Daisy miała do powiedzenia, a na pewno coś miała. Koniec tego.
– Wiedziałam, że tak zareagujesz, jeśli się dowiesz... – Niespodziewanie posmutniała. – Wierzyłam, że wreszcie zabawimy się razem i nie mówię teraz o naszym copiątkowym maratonie filmowym.
O nie. Poczułam ukłucie gdzieś w okolicach serca. Zbyt dobrze znałam to uczucie, a było nim poczucie winy.
– Nie... nie chciałam. – Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Z moich ust wychodziły jedynie pojedyncze słowa, z których nie umiałam skleić normalnego zdania.
Przez chwilę w pokoju panowała cisza, aż w końcu zacisnęłam zęby i wydusiłam z siebie:
– Pójdę, ale robię to tylko dla ciebie.
Jak na zawołanie, rudowłosa zaczęła skakać w miejscu, a potem rzuciła mi się na szyję. Tylko udawała, że ogarnął ją głęboki smutek, ale nie miałam jej tego za złe. Skoro już wcześniej się zgodziłam, nie powinnam teraz nagle cofać mojej decyzji. Niech stracę, pójdę już na tą imprezę i będę się modlić, żeby nie narobić sobie obciachu.
•
Niecałą godzinę później, Niall witał nas na progu swojego domu. Idąc ulicą, już słyszałam głośną muzykę, dobiegającą z środka, a to nie zapowiadało nic dobrego. Z drugiej strony, na wejściu został mi wręczony kubek z moim ulubionym chłodnym napojem o smaku owoców leśnych. Ten miły gest sprawił, że na imprezę weszłam z uśmiechem na ustach.
Póki co, faktycznie było mało osób, bo, nie licząc naszej trójki, tylko czworo. Miałam cichą nadzieję, że taki skład pozostanie, ale nie widziałam Harry'ego, więc tylko nadzieja mi pozostała. Gdy skończyłam się rozglądać, usiadłam na wolnym miejscu na kanapie i udawałam, że jestem niewidzialna. Niby od niechcenia, zaczęłam przeglądać Twittera. W ten sposób bez problemu mogłam przetrwać nawet kilka godzin, dopóki ktoś by nie zwrócił mi uwagi.
– Lia, nie zgadzam się, żebyś przez całą imprezę siedziała przy telefonie. – To Niall stał nade mną, krzyżując ręce na piersi. – Zapraszam na podłogę.
– Dlaczego na podłogę? – Co on znowu wymyślił?
Spojrzałam w dół i zobaczyłam grupkę ludzi, siedzących na brzegu okrągłego dywanu. Wszyscy patrzyli na mnie, przez co momentalnie się zarumieniłam. Ponownie zawiesiłam wzrok na przyjacielu, próbując ubłagać go spojrzeniem, żeby dał mi spokój, lecz niestety był nieugięty. Wskazał mi wolne miejsce w kręgu.
– No już. Siad.
Z wielkim bólem, wypełniłam jego polecenie. Natomiast on stanął na środku dywanu i uniósł do góry plastikową butelkę.
– Przedstawiam wam siedem minut w niebie. Zakręcę butelką, a osoba, na którą wypadnie, jest skazana spędzić ze mną calutkie siedem minut w szafie, zamkniętej od zewnątrz na klucz. Oczywiście, w następnych rundach będą brać udział kolejne osoby. A to co wydarzy się w szafie, pozostaje w szafie.
Nagle usłyszałam tubalny śmiech.
– Ale wymyśliłeś. – To Harry kręcił głową nie dowierzając. – Przyznaj, że po prostu chcesz móc zmacać każdą dziewczynę w tym pokoju, ale nie wiedziałeś jak je poderwać.
Kilka osób zaśmiało się na to, co powiedział brunet, a ja z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej czerwona na twarzy.
Jak mogłam go wcześniej nie zauważyć?
Denerwowałam się jak nigdy wcześniej. Serce mi przyspieszyło, gdy blondyn po raz pierwszy zakręcił butelką. W końcu, zatrzymała się. Na szczęście, daleko ode mnie, więc odetchnęłam z ulgą, ale z ciekawości spojrzałam na kogo wypadło. Luna. Była to prześliczna dziewczyna o oliwkowej cerze. Jej znakiem charakterystycznym była burza negroidalnych loczków i nieprzeciętna wredota. Normalnie, współczułabym Niallowi, że musi spędzić z nią tyle czasu w zamknięciu, ale on wcale nie wyglądał na niezadowolonego. Wręcz przeciwnie, idąc do szafy, przybijał wszystkim chłopakom piątki, jednocześnie szczerząc zęby.
Podczas gdy tamta dwójka była zamknięta, reszta gości musiała się nudzić. Niektórzy leniwie sączyli piwo, a inni pili czystą wódkę bez krzywienia twarzy. Ja nie miałam w zwyczaju pić ile wlezie, więc tylko rozglądałam się po pokoju. Za wszelką cenę omijałam wzrokiem Harry'ego, choć szczerze chciałam zobaczyć w co był ubrany i co robił. Walczyłam ze swoją siłą woli tylko przez krótką chwilę, gdyż w końcu pękłam i popatrzyłam na niego.
Wyglądał idealnie. Grzywkę miał schowaną pod czarną beanie, w której nieczęsto go widywałam. W szarej bluzce został wycięty dekolt w serek, ukazujący kawałek skóry chłopaka. Zapewne przyglądałabym mu się dalej, gdyby w tamtym momencie na mnie nie spojrzał. Moje serce ledwo wytrzymywało fakt, że nasze spojrzenia się spotkały, a on jak na złość jeszcze się do mnie uśmiechał. Czułam jak moja skóra topniała, jednocześnie zastygając w bezruchu. Szybko odwzajemniłam uśmiech, po czym wlepiłam wzrok w podłogę i nie podnosiłam go przez dobre dwadzieścia minut. Chciałam tkwić w tej pozycji jeszcze dłużej, ale ktoś wołał moje imię.
– Lia! Twoja kolej. – W głosie Nialla słyszałam nutkę irytacji.
– Co? – Popatrzyłam na niego, ale dalej nic nie rozumiałam. Dopiero gdy wskazał na podłogę, wszystko stało się jasne: butelka wskazała mnie.
Przeczesywałam wzrokiem pokój, w poszukiwaniu pomocy, lecz jedyne co znalazłam to Harry, stojący przy drzwiach szafy. Później, wszystko działo się tak szybko. Zanim weszłam do ciemnego pomieszczenia, pamiętam, że Niall pomógł mi wstać. Potem usłyszałam jedynie zgrzyt zamka w drzwiach, aż wreszcie zapadła cisza. Jednak gdy się skupiłam, usłyszałam bicie mojego serca i dwa oddechy. Moje oczy przez chwilę przyzwyczajały się do ciemności, w której nie było widać zbyt wiele. Mogłam dostrzec jedynie zarys sylwetki, powoli osuwającej się po ścianie na podłogę. Automatycznie, przywarłam plecami do przeciwległej ściany, jakby miała mnie ona ochronić przed wszelkim złem.
– Jesteś Lia, tak? – Odezwał się głęboki, męski głos, na którego dźwięk, po ciele przeszły mnie dreszcze.
– Tak. – Jakimś cudem odpowiedziałam bez zająknięcia.
– Ja jestem Harry.
– Wiem. – Ściszyłam głos niemal do maksimum.
Jak on mógł pomyśleć, że nie znam jego imienia? Każdy w szkole je znał. Z drugiej strony, możliwe, że nigdy nie zwrócił na mnie uwagi i nie wiedział, że chodzimy do tego samego liceum.
– Niall zawsze ma najdziwniejsze pomysły, ale z tą grą to już przegięcie – powiedział chłopak, po czym zaśmiał się krótko.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie miałam pojęcia co byłoby odpowiednie. Nie chciałam też trwać w niezręcznej ciszy, bo ta sprawiała, że oblewał mnie zimny pot. Za wszelką cenę musiałam podtrzymać rozmowę, choć nie należało to do łatwych zadań.
– Nie wiesz jakie dziwne robi koktajle – palnęłam. – Potrafi zmieszać ogórka z truskawką i wypić to bez problemu.
Cisza.
Cisza.
Cisza.
Marzyłam tylko o wydostaniu się z tej przeklętej szafy, ucieczce do domu i schowaniu się pod łóżko. Czułam się tak niezręcznie jak nigdy wcześniej w całym moim życiu. Każda normalna dziewczyna cieszyłaby się, że może spędzić całe siedem minut w ciasnym pomieszczeniu ze swoim crushem, ale nie ja. Ja oczywiście musiałam być życiową pomyłką.
– Przyszedłeś sam? – zapytałam.
– Niall mi o tobie opowiadał – powiedział Harry w tym samym momencie. – Co? Możesz powtórzyć? – Nie słyszał mojego pytania.
– Pytałam czy przyszedłeś sam.
– Ah, tak. Moja dziewczyna się rozchorowała.
Nie powinnam tak zareagować, ale uśmiechnęłam się pod nosem. Całe szczęście, że w pomieszczeniu było na tyle ciemno, że Harry nie mógł dostrzec mojej reakcji.
– Zaraz, co Niall mógł o mnie opowiadać? – Oprzytomniałam.
Usłyszałam jak mlasnął, otwierając usta, lecz zamknął je natychmiast, kiedy poraziło nas jasne światło. Szafa została otwarta, a Harry zamilknął i nie wyglądał jakby chciał kontynuować swoją wypowiedź. Bez słowa wyszedł na zewnątrz, zostawiając mnie samą w mroku w towarzystwie niewiedzy.
– Możesz już wyjść. – Dopiero głos Nialla sprowadził mnie na ziemię.
Wychodząc, popatrzyłam mu prosto w oczy, próbując w nich znaleźć odpowiedź na pytanie, które zadałam brunetowi. Niestety, nic z tego nie wynikło.
Ledwo co postawiłam stopę na panelach w salonie, ktoś chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni.
– Boże, dziewczyno! – Daisy próbowała okazać swoją ekscytację, jednocześnie nie podnosząc za bardzo głosu. – Właśnie spędziłaś siedem minut w niebie ze swoim ukochanym!
– Nie nazwałabym tego niebem...
– Było aż tak źle? – Entuzjazm wyleciał z niej nadzwyczaj szybko.
Wzruszyłam ramionami.
– Trochę gadaliśmy.
– To dobrze! – Wyraźnie próbowała mnie podnieść na duchu i choć nie wychodziło jej to za dobrze, doceniałam jej starania.
Dobrze wiedziała, że Harry miał dziewczynę, z którą był cholernie szczęśliwy, ale mimo to, wspierała mnie i nie pozwalała zwątpić. Czasem wspólnie obrażałyśmy Holly, co nie było dobre, ale poprawiało humor na krótki czas. Wyzywanie jej za jej plecami na pewno nie sprawiłoby, że Harry z nią zerwie. Niestety, takie już byłyśmy.
– Nie martw się. Następnym razem będzie lepiej. – Przyjaciółka pogłaskała mnie po plecach, na co posłałam jej blady uśmiech.
Następny raz raczej już nie nastąpi. Miałam swoją szansę i pozwoliłam jej uciec. Niestety, siedem minut nie starczyło, żebym rozkochała w sobie Harry'ego. Nadszedł najwyższy czas – dawno powinnam się pogodzić z tym, że nie miałam u niego żadnych szans.
Opuściłam ramiona ze zrezygnowaniem.
– Ale wiesz co? – odezwałam się. – Harry powiedział, że Niall mu coś o mnie opowiadał.
– Może mówił mu o tobie jakieś miłe rzeczy. Wiesz, żeby zwrócił na ciebie uwagę.
O tym nie pomyślałam. Jednak nie przekonała mnie ta idea.
– Może...
@jerryberry: @xkindaxsucksx trzymaj się mała, będzie dobrze!Ta krótka wiadomość sprawiła, że moje usta automatycznie wykrzywiły się w uśmiechu. Właśnie czegoś takiego potrzebowałam. Niby nic, a jednak podniosło mnie na duchu. Jeszcze tylko przez krótką chwilę cieszyłam się owym tweetem, aż nagle ktoś wypowiedział moje imię.
– Lia, nie zgadzam się, żebyś przez całą imprezę siedziała przy telefonie. – To Niall stał nade mną, krzyżując ręce na piersi. – Zapraszam na podłogę.
– Dlaczego na podłogę? – Co on znowu wymyślił?
Spojrzałam w dół i zobaczyłam grupkę ludzi, siedzących na brzegu okrągłego dywanu. Wszyscy patrzyli na mnie, przez co momentalnie się zarumieniłam. Ponownie zawiesiłam wzrok na przyjacielu, próbując ubłagać go spojrzeniem, żeby dał mi spokój, lecz niestety był nieugięty. Wskazał mi wolne miejsce w kręgu.
– No już. Siad.
Z wielkim bólem, wypełniłam jego polecenie. Natomiast on stanął na środku dywanu i uniósł do góry plastikową butelkę.
– Przedstawiam wam siedem minut w niebie. Zakręcę butelką, a osoba, na którą wypadnie, jest skazana spędzić ze mną calutkie siedem minut w szafie, zamkniętej od zewnątrz na klucz. Oczywiście, w następnych rundach będą brać udział kolejne osoby. A to co wydarzy się w szafie, pozostaje w szafie.
Nagle usłyszałam tubalny śmiech.
– Ale wymyśliłeś. – To Harry kręcił głową nie dowierzając. – Przyznaj, że po prostu chcesz móc zmacać każdą dziewczynę w tym pokoju, ale nie wiedziałeś jak je poderwać.
Kilka osób zaśmiało się na to, co powiedział brunet, a ja z każdą sekundą robiłam się coraz bardziej czerwona na twarzy.
Jak mogłam go wcześniej nie zauważyć?
Denerwowałam się jak nigdy wcześniej. Serce mi przyspieszyło, gdy blondyn po raz pierwszy zakręcił butelką. W końcu, zatrzymała się. Na szczęście, daleko ode mnie, więc odetchnęłam z ulgą, ale z ciekawości spojrzałam na kogo wypadło. Luna. Była to prześliczna dziewczyna o oliwkowej cerze. Jej znakiem charakterystycznym była burza negroidalnych loczków i nieprzeciętna wredota. Normalnie, współczułabym Niallowi, że musi spędzić z nią tyle czasu w zamknięciu, ale on wcale nie wyglądał na niezadowolonego. Wręcz przeciwnie, idąc do szafy, przybijał wszystkim chłopakom piątki, jednocześnie szczerząc zęby.
Podczas gdy tamta dwójka była zamknięta, reszta gości musiała się nudzić. Niektórzy leniwie sączyli piwo, a inni pili czystą wódkę bez krzywienia twarzy. Ja nie miałam w zwyczaju pić ile wlezie, więc tylko rozglądałam się po pokoju. Za wszelką cenę omijałam wzrokiem Harry'ego, choć szczerze chciałam zobaczyć w co był ubrany i co robił. Walczyłam ze swoją siłą woli tylko przez krótką chwilę, gdyż w końcu pękłam i popatrzyłam na niego.
Wyglądał idealnie. Grzywkę miał schowaną pod czarną beanie, w której nieczęsto go widywałam. W szarej bluzce został wycięty dekolt w serek, ukazujący kawałek skóry chłopaka. Zapewne przyglądałabym mu się dalej, gdyby w tamtym momencie na mnie nie spojrzał. Moje serce ledwo wytrzymywało fakt, że nasze spojrzenia się spotkały, a on jak na złość jeszcze się do mnie uśmiechał. Czułam jak moja skóra topniała, jednocześnie zastygając w bezruchu. Szybko odwzajemniłam uśmiech, po czym wlepiłam wzrok w podłogę i nie podnosiłam go przez dobre dwadzieścia minut. Chciałam tkwić w tej pozycji jeszcze dłużej, ale ktoś wołał moje imię.
– Lia! Twoja kolej. – W głosie Nialla słyszałam nutkę irytacji.
– Co? – Popatrzyłam na niego, ale dalej nic nie rozumiałam. Dopiero gdy wskazał na podłogę, wszystko stało się jasne: butelka wskazała mnie.
Przeczesywałam wzrokiem pokój, w poszukiwaniu pomocy, lecz jedyne co znalazłam to Harry, stojący przy drzwiach szafy. Później, wszystko działo się tak szybko. Zanim weszłam do ciemnego pomieszczenia, pamiętam, że Niall pomógł mi wstać. Potem usłyszałam jedynie zgrzyt zamka w drzwiach, aż wreszcie zapadła cisza. Jednak gdy się skupiłam, usłyszałam bicie mojego serca i dwa oddechy. Moje oczy przez chwilę przyzwyczajały się do ciemności, w której nie było widać zbyt wiele. Mogłam dostrzec jedynie zarys sylwetki, powoli osuwającej się po ścianie na podłogę. Automatycznie, przywarłam plecami do przeciwległej ściany, jakby miała mnie ona ochronić przed wszelkim złem.
– Jesteś Lia, tak? – Odezwał się głęboki, męski głos, na którego dźwięk, po ciele przeszły mnie dreszcze.
– Tak. – Jakimś cudem odpowiedziałam bez zająknięcia.
– Ja jestem Harry.
– Wiem. – Ściszyłam głos niemal do maksimum.
Jak on mógł pomyśleć, że nie znam jego imienia? Każdy w szkole je znał. Z drugiej strony, możliwe, że nigdy nie zwrócił na mnie uwagi i nie wiedział, że chodzimy do tego samego liceum.
– Niall zawsze ma najdziwniejsze pomysły, ale z tą grą to już przegięcie – powiedział chłopak, po czym zaśmiał się krótko.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie miałam pojęcia co byłoby odpowiednie. Nie chciałam też trwać w niezręcznej ciszy, bo ta sprawiała, że oblewał mnie zimny pot. Za wszelką cenę musiałam podtrzymać rozmowę, choć nie należało to do łatwych zadań.
– Nie wiesz jakie dziwne robi koktajle – palnęłam. – Potrafi zmieszać ogórka z truskawką i wypić to bez problemu.
Cisza.
Cisza.
Cisza.
Marzyłam tylko o wydostaniu się z tej przeklętej szafy, ucieczce do domu i schowaniu się pod łóżko. Czułam się tak niezręcznie jak nigdy wcześniej w całym moim życiu. Każda normalna dziewczyna cieszyłaby się, że może spędzić całe siedem minut w ciasnym pomieszczeniu ze swoim crushem, ale nie ja. Ja oczywiście musiałam być życiową pomyłką.
– Przyszedłeś sam? – zapytałam.
– Niall mi o tobie opowiadał – powiedział Harry w tym samym momencie. – Co? Możesz powtórzyć? – Nie słyszał mojego pytania.
– Pytałam czy przyszedłeś sam.
– Ah, tak. Moja dziewczyna się rozchorowała.
Nie powinnam tak zareagować, ale uśmiechnęłam się pod nosem. Całe szczęście, że w pomieszczeniu było na tyle ciemno, że Harry nie mógł dostrzec mojej reakcji.
– Zaraz, co Niall mógł o mnie opowiadać? – Oprzytomniałam.
Usłyszałam jak mlasnął, otwierając usta, lecz zamknął je natychmiast, kiedy poraziło nas jasne światło. Szafa została otwarta, a Harry zamilknął i nie wyglądał jakby chciał kontynuować swoją wypowiedź. Bez słowa wyszedł na zewnątrz, zostawiając mnie samą w mroku w towarzystwie niewiedzy.
– Możesz już wyjść. – Dopiero głos Nialla sprowadził mnie na ziemię.
Wychodząc, popatrzyłam mu prosto w oczy, próbując w nich znaleźć odpowiedź na pytanie, które zadałam brunetowi. Niestety, nic z tego nie wynikło.
Ledwo co postawiłam stopę na panelach w salonie, ktoś chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę kuchni.
– Boże, dziewczyno! – Daisy próbowała okazać swoją ekscytację, jednocześnie nie podnosząc za bardzo głosu. – Właśnie spędziłaś siedem minut w niebie ze swoim ukochanym!
– Nie nazwałabym tego niebem...
– Było aż tak źle? – Entuzjazm wyleciał z niej nadzwyczaj szybko.
Wzruszyłam ramionami.
– Trochę gadaliśmy.
– To dobrze! – Wyraźnie próbowała mnie podnieść na duchu i choć nie wychodziło jej to za dobrze, doceniałam jej starania.
Dobrze wiedziała, że Harry miał dziewczynę, z którą był cholernie szczęśliwy, ale mimo to, wspierała mnie i nie pozwalała zwątpić. Czasem wspólnie obrażałyśmy Holly, co nie było dobre, ale poprawiało humor na krótki czas. Wyzywanie jej za jej plecami na pewno nie sprawiłoby, że Harry z nią zerwie. Niestety, takie już byłyśmy.
– Nie martw się. Następnym razem będzie lepiej. – Przyjaciółka pogłaskała mnie po plecach, na co posłałam jej blady uśmiech.
Następny raz raczej już nie nastąpi. Miałam swoją szansę i pozwoliłam jej uciec. Niestety, siedem minut nie starczyło, żebym rozkochała w sobie Harry'ego. Nadszedł najwyższy czas – dawno powinnam się pogodzić z tym, że nie miałam u niego żadnych szans.
Opuściłam ramiona ze zrezygnowaniem.
– Ale wiesz co? – odezwałam się. – Harry powiedział, że Niall mu coś o mnie opowiadał.
– Może mówił mu o tobie jakieś miłe rzeczy. Wiesz, żeby zwrócił na ciebie uwagę.
O tym nie pomyślałam. Jednak nie przekonała mnie ta idea.
– Może...